Today.

Today.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Kolory.

Buty do wspinaczki górskiej. Zielone. Pomarańczowe. Szare. Fioletowe. Małe. Duże. Niby dla każdego.

Nagle podchodzi tata z dwójką dzieci. Dziewczynka i chłopczyk. Mają po jakieś 4, może 5 lat.
- Tato, czemu nie ma tu dziewczyńskich butów? - pyta córeczka.
- Jak to nie ma? - pyta tata, widząc przed sobą maleńkie buciki przeznaczone dla dzieci.
- No przecież nie ma rózowych. To dziewczynki nie mogą się wspinać?

Producenci butów do wspinaczki powinni pamiętać, że małe dziewczynki wspinają się w różowych butach.

niedziela, 21 grudnia 2014

Frajerzy.

Niektórzy myślą, że jestem frajerem. Od wielu lat pracuję za darmo. Czy mi to przeszkadza? Wcale. Czy jestem szczęśliwa? Zdecydowanie tak. Ostatnio prowadziliśmy warsztaty w jednej ze szkół. O wolontariacie. O tym, czym jest. O tym, czy warto frajerować. Warto?

Chcieliśmy podjarać młodych wizją robienia rzeczy, które są niestandardowe. Pokazać im środowiska ludzie w różnym wieku, których łączą te same pasje: uprawianie konkretnego sportu, zagraniczne wyjazdy, pomoc innym. Chcieliśmy zachęcić ich do zaangażowania się w coś, co pozwoli im odnaleźć swoje miejsce w szeregu. Do szukania alternatyw na ciekawe życie.

Frajerzy, jak nazwałam samą siebie i mnóstwo innych moich kolegów i koleżanek (mam nadzieję, że się nie obrażą). Praca za darmo. Bez pieniędzy. Praca dla kogoś. Praca bezinteresowna. Wolontariat. Można by powiedzieć BIDA. My jednak wiemy jak wiele daje nam wolontariat. Jak nas rozwija. Jak kształtuje. Jak łamie schematy i stereotypy. Jak otwiera ramiona na innego człowieka.

W czasie warsztatów padło jednak fajne pytanko, które postanowiłam tu wykorzystać, mianowicie.

Jedna z dziewczyn podnosi rękę do góry.
- Poświęcacie na wolontariat tak dużo swojego czasu..Chciałam zapytać..za co wy żyjecie
- Dobre pytanie. Pewnie będziecie zaskoczeni, ale każdy z nas na codzień normalnie pracuje.

Zapada długa cisza. Jeden patrzy ba drugiego. Miałam ochotę powiedzieć moje ulubione "I co się dziwisz?" ale powstrzymałam się. W końcu z sali padło kolejne pytanie.
- Jak wy znajdujecie na to WSZYSTKO czas

Ano znajdujemy! 

Zdarza się, że doba jest zbyt krótka by pomieścić w niej wszystko to, co chcemy zrobić. Są jednak ludzie, którzy potrafią naginać czasoprzestrzeń a przecież nie posiadają supermocy. Czasami słyszą, że są frajerami, ale jakoś tak zupełnie nie przeszkadza im to dalej robić swoje. 



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zajęte.

Niedziela. Urwanie głowy. Gorączka zakupów. Tysiące twarzy przemierzających galerie wzdłuż i wszerz. Uśmiech sprzedawców po 7 h pracy wygląda różnie. Jedni się uśmiechają. Inni czekają już tylko żeby pójść do domu.
- Ej, ty się cały czas uśmiechasz! - mówi kolega z pracy jednej z dziewczyn.
- Już przestaję! - odpowiada ona.
- Nie. Smutne miny są już zajęte.

Pamiętajcie, że wszyscy uśmiechają się w tym samym języku!



Lubię.

Za rogiem. Babcia z wnuczkiem. Mały ma może z 5 lat. W dłoni trzymają lody. Chyba wyszli z jakiejś kawiarenki.
- Lubię swoją babcię - mówi chłopczyk. Tak nagle jakoś. Niespodziewanie.

Jej usta układają sie w szerokim uśmiechu.
- A ja lubię swojego wnuka. Bardzo lubię swojego wnuka - odpowiada babcia.

Dzieci potrafią jednym zdaniem nas zaczarować.

środa, 3 grudnia 2014

Marzenia.

Rozmowa przez telefon. Ona i On. Urywający się co chwilę sygnał. Bo są jakoś daleko od siebie. Plany na przyszłość. O tym co będzie. I jak będzie, jeśli będzie.
- To tylko marzenia - mówi Ona.
Po drugiej stronie cisza. Głęboki wdech.

- Wiesz jak jest z marzeniami ? - zaczyna po chwili On. - Gdyby ich nie było nie mielibyśmy po co żyć.


Ale marzenia nie spełniają się od tak. W tym cała ich magia. Że są wyczekane.

czwartek, 27 listopada 2014

Czerwona róża.

Środek miasta. Mężczyzna. Siwe włosy zdradzają jego wiek. Przy boku laska. I czerwona róża. Wchodzi do sklepu. Zakupy. Poproszę masło, mleko i chleb. Wzrok ekspedientki przyciąga czerwona róża, którą mężczyzna trzyma w lewej dłoni. On zauważa to.
- Wie pani, zakochałem się..50 lat temu - zaczyna. - To dla mojej żony.

Usta ekspedientki układają się w szeroki uśmiech.
- Dziś nie ma jej już ze mną, ale każdego roku przynoszę jej na grób czerwoną różę.

Bo ja wciąż pamiętam ciebie z tamtych lat..

30 dni.

Sklep sportowy. Wszyscy chyba znają magiczny termin 30 dni na zwrot towaru z paragonem. Mała anegdotka.

Mężczyzna. Razem ze swoją córeczką stoi przed półką ze śpiworami. Dziewczynka ma siedem, może osiem lat.
- Dzień dobry, czy mogę panu jakoś pomóc? - pyta pracownik sklepu.
- Chciałbym zapytać, czy jest możliwość zwrotu towaru w razie..
- Jak najbardziej - odpowiada pracownik, nie czekając aż klient skończy swoje pytanie - Do trzydziestu dni z paragonem towar można zwrócić.

Mężczyzna uśmiecha się. Każdy klient lubi tę opcję.
- Tatusiu, ty chcesz pożyczyć śpiwór od sklepu a potem im go oddać ? - pyta zdziwiona córeczka.

Dziecka nie oszukasz. Wie o co tutaj chodzi.

wtorek, 25 listopada 2014

środa, 5 listopada 2014

PRL.

Kolejne wspomnienie PRL-u. Z jednej z książek:

Szczególnych starań od mieszkańców wymagała zawsze na osiedlu organizacja nocy. Przed opuszczeniem samochodu na całą noc należało bezwzględnie wyjąć i pozabierać ze sobą wszystkie ruchome i łatwo dostępne części, jak radia, lusterka czy akumulator. Kiedy trzeba było zostawiać samochod pod blokiem na dłużej warto było zabrać ze sobą także zbiornik paliwa i wał korbowy; niektórzy zdrapywali również na noc lakier. W zasadzie na parkingu powinien zostać jedynie autoalarm.

Minęło kilkanaście lat, ale w głowach zostało to samo.

wtorek, 4 listopada 2014

Mentosy.

Supermarket. Kolejka. Mama z córką. Mała się niecierpliwi. W ręce mocno ściska opakowanie mentosów. Owocowe. Teraz ich kolej.
- Płaci pani 1,99 zł.
Kobieta wyciąga z torebki portfel i za chwilę podaje pani kasjerce kolorową dwuzłotową monetę.

- Ale mało musiała mama zapłacić! - krzyczy dziewczynka i zabiera swoje mentosy.

Klienci patrzą w stronę małej. Zdziwieni.

I co się dziwisz?



sobota, 1 listopada 2014

C jak ciąża.

Ostatnio w autobusie przypadkiem usłyszałam rozmowę dwóch kobiet (prawdopodobnie młodych mam) na temat tego jak wygląda sytuacja materialna kobiet w ciąży. Powiem Wam, że.. SZAŁU NI MA.

Zostawiam tu wspomnienia PRL-u, które znalazłam niedawno, a które dotyczą właśnie kobiet w ciąży. Dawniej (ale przecież wcale nie tak dawno) było tak:

"Już wraz z zajściem w ciążę, każda kobieta zmieniała swą dotychczasową przynależność społeczną i w kartkowym zaopatrzeniu przechodziła do kategorii C: kobiety ciężarne i karmiące. Kobietę w ciąży w latach 80-tych poznawało się najłatwiej po jej wypasionej kartce żywnościowej i figurujących na niej 875 gramach masła."

C jak ciąża.

Perełka.

Wszystkich Świętych. Tłumy ludzi. Tysiące cmentarzy. Wieńce. Kwiaty. Zapalone znicze. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie. Im wszystkim. Grób nauczyciela. Jeden z wielu. Nad nim uczeń. Z żoną i dziećmi. Jak co roku już przychodzą. Żeby powiedzieć jedno tylko - dziękuję. Pojawia się starszy Pan. Podchodzi z wesołym Szczęść Boże. Wyjmuje z siatki znicz. Zapala.

- Przychodzę tu do niego - zaczyna. - Chodziliśmy razem do liceum. Z naszej klasy zostało już tylko trzech.

Stoi. Przez chwilę nieobecny.
- No to idę dalej. Z Bogiem ! - rzuca i odchodzi.

Są ludzie, którzy pojawiają się i choć już nigdy więcej ich nie spotkamy zostawiają w nas maleńkie perełki. 


piątek, 17 października 2014

Doktorku.

Spotkanie klaunów. Po pracy. Po zajęciach. Po szkole. Ludzie w różnym wieku. Z różnych miejsc. Porozmawiajmy o tym co nas łączy. Trochę tego jest. Nawet dosyć sporo. No dobra. D U Ż O.

Dla tych, którzy nie wiedzą co to Fundacja Dr Clown... Fundacja odwiedza szpitale, hospicja i inne miejsca, gdzie brakuje uśmiechu. Wolontariusze w kolorowych strojach klaunów rozdają czerwone noski, baloniki i..co najważniejsze duuuużo pozytywnej energii. Często powtarzamy, że jesteśmy lekarzami jak ci w białych fartuchach, ale mamy fajniejsze stroje. Na spotkaniu padło fajne zdanie jednego z klaunów:
- Jak idę do szpitala to nie mówię, że idę do szpitala, ale że idę do moich pacjentów.

My doktorzy bez dyplomu leczymy śmiechem. Jak pacjent uprze się, że chce wyzdrowieć to medycyna jest bezsilna ! :)

ps. Duuuużo uśmiechu na dziś! I pozdrowienia dla wszystkich doktorków bez dyplomu :)

Włosy.

Salon fryzjerski. Kolorowe ściany zaklejone dyplomami. Taki kurs. I jeszcze taki. I jeszcze jeden. W powietrzu unosi się zapach lakieru do włosów. Kilka osób. Każdy czeka na swoją kolej. Strzyżenie. Farbowanie. Trwała. Co chwilę ktoś zerka na zegarek. Szybciej, no szybciej! Za oknem coraz ciemniej. On bierze do ręki tę samą gazetę raz jeszcze. Siwe włosy, na nosie okulary. Właściwie mało włosów. Większość pewnie zastanawia się co on tutaj robi. W końcu jego kolej. Pani zaprasza go na krzesło.

- Jak ściąć? - pyta Pani.

Patrzy w lustro. Po chwili zastanowienia odpowiada:
- No tak, s k u t e c z n i e.

Za piętnaście minut wychodzi zostawiając na podłodze kępki swoich siwych włosów..

poniedziałek, 29 września 2014

Na sen.

Lubię przeglądać książki dla dzieci. Kolorowe ilustracje. Małe duże historie. Ostatnio wpadł mi do ręki fragment książki Moje szczęśliwe życie. Pozwolę sobie go tutaj przepisać dla tych, co nie mogą zasnąć.

Jest już późno, ale Dunia nie może zasnąć.
Niektórzy, żeby zasnąć liczą owce, ale nie ona!
Dunia liczy, ile razy była szczęśliwa.

Jeśli nie możesz zasnąć to spróbuj :)

niedziela, 28 września 2014

Proste.

Język polski. Analiza wiersza. To, co uczniowie lubią najbardziej. Podmiot liryczny. Metafory. Personifikacje. Epitety. Słowa zaplątane w dziwne zdania. Nikomu nieznana treść. Wszystko tak trudno napisane. Jakby nie dla wszystkich. Ulubione pytanie skierowane w stronę uczniów:
- Co autor miał na myśli? 

Twarze wszystkich zwrócone w stronę nauczycielki. Wydają się mówić jedno i to samo NIE WIEM.
Z końca sali wychyla się uczeń z podniesioną ręką do góry.
- No słucham - wskazuje na niego nauczycielka.
- Wydaje mi się, że gdyby autor miał coś na myśli to by to po prostu napisał - odpowiada uczeń.

Pani chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

To takie proste.

Chodź się bawić!

Neurologia dziecięca. Wejście klaunów. Dzieci w różnym wieku. Na badaniach. Na lekach. Zatroskane twarze rodziców. Brakuje uśmiechu. Panie pielęgniarki kierują do sali, gdzie jest dużo małych pacjentów. Zabawki. Kolorowanki. Tam jest zwyczajnie. Nie-szpitalnie. Kolorowi ludzie pojawiają się na dywanie. Twarze wszystkich dzieci skierowane na nich. KIM ONI SĄ? Mały chłopiec podchodzi do jednej z nich. Ma dwa nierówno-uczesane kucyki, piegi na twarzy i cała jest na różowo. Bierze ją za rękę.

- Ej dziewczynko, chodź się bawić! - krzyczy do niej wesoło.
- No pewnie! - odpowiada mu dziewczynka-Klaun.

W świecie dzieci każdy może być na chwilę dzieckiem.

wtorek, 23 września 2014

My.

To nie będą słowa kogoś, kogo miałam okazję spotkać osobiście (a szkoda). Będą to słowa Kapuścińskiego, który dosyć trafnie podsumował to, co tutaj wyczyniam, a co usłyszałam ostatnio od pewnej osóbki pasjonującej się muzyką afrykańską, Afryką i jej mieszkańcami.

Mamy wewnętrzny obowiązek podzielić się tym, co mielismy okazję zobaczyć.

Każdy z nas nosi w sobie coś, czym może się podzielić. Pytanie tylko, czy chce to zrobić.


Szklanka pełna do połowy.

Krąg. Dyskusja. O pracy. O zarobkach. O tym, że za mało pieniędzy. I o tym, że ciężko się dziś utrzymać. Trudny rynek. Wymagający pracodawcy. Potrzeba nam młodych ludzi z doświadczeniem! No i trzy języki by sie przydały. Do tego jeszcze własny samochód. I tutaj zaczynają się schody. Nie każdy spełnia wszystkie warunki. Każdy jednak chce mieć pracę. I to nie byle-jaką. Wymarzoną. Dyskusja trwa. Jedni narzekają. Inni narzekają też. A jeszcze inni wolą narzekać. W końcu kolejka dochodzi do Niej.

- A ja mam szczęście pracować z ludźmi z pasją - mówi dumnie.
Wszyscy patrzą w jej stronę. Kim ona jest?

Pieniądze to nie wszystko.

O pomaganiu.

Warsztaty. Ludzie z różnych stron Polski. Ludzie z każdej strony Polski. Mali. Duzi. Łączy ich jedno. Chcą POMAGAĆ.

W momencie, gdy pozwalasz komuś sobie pomóc oszczędzasz energię na coś, co potrafisz. Dajesz komuś szansę zrobić coś, co on potrafi i co nie stanowi dla niego żadnego problemu. Przykładowo, jeśli kobieta prosi mężczyznę by ten pomógł jej ściągnąć walizkę w pociągu to dla niego nie jest to żaden problem. Jest silniejszy, chętnie pomoże kobiecie.. Jeśli jednak za wszelkę cenę będzie starała się ściągnąć walizkę sama niepotrzebnie wykorzysta dużo swojej siły na coś, co mógłby zrobić ktoś inny. I tak samo właśnie jest z pomaganiem. Pomaganie to takie dzielenie się tym, co każdy z nas potrafi. Bo przecież nikt nie potrafi wszystkiego. 

I dlatego jesteśmy sobie potrzebni.

*To powyżej to nieco może inaczej skonstruowana wypowiedź jednego Ludzia. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe :)


poniedziałek, 22 września 2014

Uśmiech.

Mały pokoik. Pomarańczowe ściany. Mnóstwo fotografii. Kalendarz. Krzyżyk w centralnym miejscu. Tablica korkowa, na niej słowa piosenek. Przy komputerze On. Czegoś szuka. Wchodzi Ona. Podobni. Brat z siostrą. Rozmawiają.
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.. - zaczyna On.
- No?
- Mam dziewczynę.. - tu lekko czerwieni się i ścisza głos.

Ona uśmiecha się. Poklepuje go po ramieniu i gratuluje.
- Cieszę się! Naprawdę się cieszę!

Siedzą. Śmieją się. On opowiada. 
- Myślałem, że dopiero za rok, za dwa będę miał dziewczynę - mówi On.
- Dziewczynę czy Ją? - pyta ona, uśmiechając się pod nosem.
- Nie no chyba Ją, bo innej to bym nie chciał.
W odpowiedzi dostaje kolejny uśmiech. 

Szczęście innych to nasze szczęście.



Obiad.

13.00. Rodzinka w komplecie. Rodzice. Dzieci. Wnuki. Najmniejsi bawią się razem na podłodze. Starsi rozmawiają przy stole. Niedługo obiad. Póki co zabawa. Najmłodsza mocno trzyma w pięściach swoje zabawki. MOJE - powtarza. Dziadek wstaje od stołu. Podchodzi do Niej.
- Pozwól innym dzieciom pobawić się swoimi zabawkami - mówi.

Dziewczynka marszczy czoło. Zakłada ramię na ramię.
- Nie będę się dzielić zabawkami, kiedy jestem zdenerwowana. Jak będę spokojna to się podzielę - odpowiada Mała.

Taka sytuacja..

piątek, 12 września 2014

Szał.

Galeria handlowa. Kolorowe wystawy. Zabiegani ludzie. Trzeba kupić to. I jeszcze tamto. Żeby tylko niczego nie zapomnieć. Szał. Promocje. Wyprzedaże. Karty kredytowe opróżniają się w błyskawicznym tempie. Ruchome schody jeżdża bez przerwy. I w górę. I w dół. Mały chłopiec wchodzi na nie już po raz kolejny. Tata woła go kilkakrotnie. Bez skutku. W końcu bierze go za rękę.

- Synku, wszyscy chcą się pobawić na schodach, no ale niestety nie mają teraz czasu - mówi do niego. - My też musimy jeszcze zrobić zakupy. Jak tylko skończymy to od razu tu przyjdziemy, dobrze?

W odpowiedzi mały kręci głową. W końcu jednak podaje tacie rękę i po chwili znikają za kolorowymi wystawami.

Kto z nas nie bawił się na ruchomych schodach..

czwartek, 11 września 2014

Bosman.

Siedem dziewcząt z Albatrosa - tyś jedyna. Dziś pozostał mi po tobie smutek, żal. Tą piosenką zaczął swoją opowieść. Niezwykłą.
- Dawno temu, kiedy jeszcze byłem młodym chłopcem całowałem moją pierwszą miłość. Była blondynką i miała na sobie niebieski strój kąpielowy. Śliczna dziewczyna. Dziś już nie żyje - zatrzymał się na chwilę.- Niedawno przechodziłem ulicą w miejscu, gdzie wywieszone są klepsydry. Różne imiona, nazwiska. W tym jej. Nie poznałem, bo nazwisko po mężu. Minęło tyle lat..

W tamtym czasie wypłynął na morze. Nie było go kilka miesięcy. Życie marynarza. Kiedy wrócił inną drogą dowiedział się, że tamta kobieta z klepsydry to właśnie Ona.
- Jej zdjęcie trzymałem w szufladzie całe życie. Sentyment. To była moja pierwsza miłość. Później w tajemnicy przed żoną poszedłem z różą na jej grób. No i tak już chodzę od kiedy jej tutaj nie ma - dodał.

Jutro znów wypłynę.

środa, 10 września 2014

Powroty.

Piątek. Sznur samochodów czekających na zielone światło. Zakorkowane ulice. Dzień powrotu. Do domu. Do rodziny. Do siebie. Na mieście tłumy. Rodzinki z dziećmi. Wśród nich Oni - Ona i mały chłopiec. Czekają na przystanku autobusowym. Po chwili podjeżdża autobus. BERLIN. Wysiada On. Z nim wielu innych mężczyzn. Mały chłopiec rzuca mu się na szyję.

- Cześć tatusiu! Dobrze, że jesteś! - krzyczy mały.
Ona podchodzi do nich. Sciska obu. Po policzkach płyną łzy.

Polska emigracja.





wtorek, 26 sierpnia 2014

Wypijmy przy stole.

Pensjonat w górach. Drewniane ściany. Kominek. W tle Bieszczadzkie anioły. Wesoły gwar dolatujący z każdej strony. Grzane wino. Wódeczka. Starszy mężczyzna. Broda sięgająca do szyi. Ciemne oczy. I Ona. Młodsza o pokolenie.
- Ile mam lat? - pyta ją.
- Nie wiem. 64 ? - odpowiada niepewnie.

On uśmiecha się.
- Nie, ale byłaś blisko. 63. Ale ważniejsze pytanie brzmi: na ile się czuję?

Niektórym lata dodają tylko siwych włosów. 



Psotnik.

Regał z butami. Ona układa je tak, by każda para leżała na swoim miejscu. Po całym dniu pomieszane. Każdy bierze do ręki. Przymierza. Często gubią swoje miejsce. Podchodzi do niej mały chłopiec.
- Co robisz? - pyta.
- Układam buty tak, żeby każdy był na swoim miejscu. Są trochę pomieszane - odpowiada z uśmiechem.

Mały patrzy chwilę na regał z butami. Potem na nią.
- Ale kto je pomieszał? I po co to zrobił? - pyta zdziwiony.

Jakiś psotnik pomieszał buty na półkach.

środa, 20 sierpnia 2014

Narzeczony.

Przedszkole. Wszystkie dzieci siedzą w kółeczku. Trwają zajęcia. Do sali wchodzi Ona. Od dziś jest nowym wolontariuszem. Siada razem z dziećmi. Zajęcia przestają być ciekawe. Oczy wszystkich zwrócone w jej stronę.

Przerwa na zabawę. Jedna dziewczynka podchodzi do niej.
- A pani narzeczony nie gniewa się, że pani tu z nami jest? - pyta.
- Nie, nie gniewa się - odpowiada Ona i uśmiecha się.
- Bo gdyby się jednak gniewał to proszę go ze sobą kiedyś zabrać. Zobaczy, że nie ma być o kogo zazdrosny - rzuca jeszcze na koniec malutka.

Taki problem to nie problem.

Sami.

Mieszkanie. Lampka oświetla zapadający zmrok. Ona siedzi przy stole. Siwe włosy opadają na jej twarz. Zakłada okulary. Zegar wybija kolejną godzinę.  Miał wrócić kilkanaście minut temu. Nigdy się nie spóźnia. W pokoju pusto. Nie ma do kogo się odezwać. Czeka.

Po chwili drzwi otwierają się. Do mieszkania wchodzi On. Wiesza kurtkę. Zdejmuje buty. 
- Wróciłem - woła.
- Dobrze, że jesteś - mówi Ona i przytula go do siebie. - Bez ciebie jest tu tak pusto.

Pewne rzeczy się nie zmieniają.


środa, 13 sierpnia 2014

Zamówienie.

Środek dnia. Telefoniczne zamówienie.
- O kogo mam pytać?
W odpowiedzi Pani podaje swoje imię.
- A więc jesteśmy umówieni - słyszy jeszcze od Pana.

Wszyscy pracują dalej. W końcu wchodzi On. Podchodzi do kas.
- Byłem tu umówiony z jedną panią - na końcu podaje jej imię.
Ona już wie, że ktoś na nią czeka.
- Witam, byliśmy umówieni - zaczyna On, biorąc Panią pod ramię. Obok jego dwóch synów. Jeszcze bardzo mali.

Zatrzymują się. Pani podaje zamówiony towar.
- Bardzo proszę - mówi z uśmiechem.
W odpowiedzi otrzymuje buziaka w policzek.
- Dziękuję - słyszy od Pana. - A wy - i tu odwraca głowę w stronę swoich synków - nie mówcie mamie, że całuję obce kobiety! Miłego dnia! - rzuca jeszcze w jej stronę i udaje się w stronę wyjścia.

Dzień dobry Pani..


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Żona.

Ślub. Kościół pęka w szwach. Ciągle dochodzą nowi goście. Spóźnieni. Za chwilę przysięga. Młodzi stają naprzeciwko siebie. Podają sobie prawe dłonie. I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Pan Młody całuje Młodą Panią. Koniec. Młodzi powoli wychodzą z kościoła.
- Jestem żoną! Jestem żoną! - krzyczy młoda Pani do swoich koleżanek. Biegnie w ich kierunku.
- TAAAAAAK! - krzyczą w odpowiedzi one.

Pan Młody uśmiecha się tylko.
- I tak już do końca życia - mówi sobie pod nosem.

Radość to jedna z nielicznych rzeczy, która się mnoży, gdy się ją dzieli.

Pamiętam.

Impreza. Ona i On. Siedzą przy jednym stoliku. Rozmawiają. Ona nie jest już dla niego tylko koleżanką. Coś się dzieje. On przysuwa się nieco bliżej. Chce jej coś powiedzieć.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - pyta.

Ona lekko zmieszana odwraca głowę w drugą stronę. 
- NIE - odpowiada.

Żegnają się. On jedzie do siebie. Ona wraca do swojego domu. 

Za jakiś czas spotykają się. Przypadkiem. On unika jej wzroku. Miało jej tu nie być. Ona ciągle spogląda w jego stronę. Siada tuż obok.
- Cześć - zaczyna 
- Cześć - odpowiada niechętnie On. Powoli wstaje. Chce się przesiąść.
- Zaczekaj - prosi Ona. - Pamiętasz o co zapytałeś mnie ostatni raz, jak się widzieliśmy?
- Pamiętam.
 
Ona przysuwa się bliżej.

- Chcę zostać twoją dziewczyną. Jeśli ty jeszcze chcesz to ja też. 
Jego źrenice robią się coraz większe.

- Chcę - odpowiada. Zaraz potem mocno ją przytula.
 
Dziś są już małżeństwem.

piątek, 8 sierpnia 2014

Zabawa.

Obuwie dziecięce. Pracownik proszony o podejście na dział. Pani szuka rozmiaru buta dla swojego synka. Bezskutecznie. Podchodzi Ona.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - pyta.

Pani podaje jej maleńkie buciki. Prosi o rozmiar większe. Jej synek siedzi na ławeczce. Czeka.

Ona szuka. Butów nie ma na żadnej z półek. Jest jeszcze jedno miejsce. Sięga ręką do kosza umieszczonego nad regałem. Wysoko wysoko. Szuka. Znajduje. Podaje Pani buty. Uśmiecha się.

- Jaaaaaaka skrytka! Jest pani najlepsza! - słyszy od małego chłopca.

Dzieci sprawiają, że nawet praca staje się zabawą.

piątek, 1 sierpnia 2014

Lizak.

Przejście dla pieszych. Pan w mundurze. Podnosi do góry lizak i zatrzymuje samochody. Niedaleko szkoła. Dzieci bezpiecznie przechodzą przez ulicę. Ona wchodzi na pasy. Pamięta go. Jeszcze z liceum. Trochę już minęło. On widzi ją z drugiej strony ulicy. Podnosi lizak. Ona przechodzi na drugą stronę.
- Dziękuję - mówi, będąc już na drugiej stronie.
- Bardzo proszę - odpowiada on, uśmiechając się.

Ciekawe jak wiele osób dziękuje mu przechodząc na drugą stronę.

Ale jazda.

Ścieżka zdrowia. Jedni biegają. Drudzy jeżdżą na rowerze, na rolkach, na deskorolce. Jeszcze inni spacerują. Oni dwaj. Jadą na rolkach. Widać, że nie od dziś. Próbują coraz trudniejszych trików. Jeden z nich ląduje na ziemi. Wywrotka.

- Stary, mówiłem ci, żebyś nie palił tych papierosów. Albo rolki, albo fajka. Nie obie rzeczy na raz - mówi jeden.

Tamten wstaje.

- No nie jestem kobietą! - podnosi głos. - Przecież stwierdzam fakt. My jesteśmy jednozadaniowi, a nie wielozadaniowi! - dodaje.

Wielozadaniowym kobietom też zdarzają się wywrotki.

środa, 30 lipca 2014

Mama.

Dom dziecka. Mnóstwo maleńkich drzwi. Wszędzie dzieci. Rodzeństwa. I nie tylko. W każdym pokoju kolorowe ściany. Biurka. Krzesła. I kilka łóżek. Łazienka na zewnątrz. Wieczór. Czas rozmów. Tych chcianych. I tych potrzebnych.

Jedna z dziewczynek przychodzi do niej. Chce porozmawiać. Jest tu nowa. Opowiada o sobie. O mamie.
- Moja mama chodziła do trzech prac: była położną, dorabiała w sklepie a jej trzecia praca to był taniec na rurze - zaczyna dziewczynka.

Ona siedzi i słucha.
- Ale wie pani - dziewczynka mówi dalej - ona to wszystko robiła dla nas. Kocham ją.

Czasem milczenie to najlepsza odpowiedź.


poniedziałek, 21 lipca 2014

40 lat minęło.

Kościół. Cisza. Spokój. Czas świadectw. Ludzie podchodzą by powiedzieć kilka zdań. O sobie. O Bogu. O zmianach. O tym, że COŚ się stało. Z tłumu wychodzi Ona. Ma jakieś pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. Idzie podwijając rękawy swojej koszuli. Wszyscy patrzą w jej stronę.

- Witajcie. Nie wiem co tu dzisiaj robię, ale wie to chyba tylko On - zaczyna, wskazując palcem na ołtarz. - Wczoraj jechaliśmy z mężem samochodem. Jesteśmy 40 lat po ślubie, mamy dwójkę dzieci. Oboje założyli już swoje rodziny. Zostaliśmy w domu sami. Jak tak jechaliśmy stwierdziłam, że to dobry moment, żeby w końcu powiedzieć mojemu mężowi, że "odchodzę". Już dawno chciałam to zrobić, od pewnego czasu czułam, że to wszystko nie jest już tak, jak wcześniej. Poza nami w aucie nie było nikogo, więc spokojnie mogłam to zrobić.

W kościele zapadła totalna cisza. Na twarzach ludzi malowało się zdziwienie i to takie co ona mówi? 

- Nagle jednak ktoś zadzwonił i nie zdążyłam tego zrobić - ciągnęła dalej. - Dzisiaj weszłam tutaj i usiadłam sobie w pierwszej ławce. Jakimś cudem znalazło się tam dla mnie miejsce. I słuchajcie uklęknęłam a przede mną.. A przede mną ta wielka tablica z napisem "Co Bóg złączył człowiek niechaj nie rozdziela". Całą mszę czytałam sobie to jedno zdanie od początku do końca i pytałam sama siebie co ty sobie myślałaś w tej starej głowie? Pół życia spędziłam z tym człowiekiem, razem budowaliśmy te puzzle. Co miałabym bez niego? Czy miałabym w ogóle cokolwiek? Dotarło do mnie, że nie umiałabym już nic budować. Bo budowaliśmy wszystko razem. i za to wszystko.. C H W A Ł A  P A N U.

...budynek to jeszcze nie dom.

niedziela, 20 lipca 2014

Balast.

Spotkanie z podróżnikiem. Opowiada o swojej wyprawie w góry.

- Mój towarzysz 3 dni ciągnął za sobą 100-kilogramowy wózek z żarciem. Mówiliśmy mu, żeby go zostawił, że to zbędny balast. A on twardo szedł i ciągle powtarzał sobie: co by na to powiedziała moja mama? Jedzenia nie wolno marnować! W końcu zatrzymaliśmy się w bazie. Usiedliśmy. Popatrzyliśmy na niego i któryś z nas patrząc w jego stronę rzucił daj tą konserwę skoro już to niesiesz. Słuchajcie, to żarcie uratowało nam życie.

Ktoś musi nieść, by jeść mógł ktoś.

Szmata.

Ulica. Środek nocy. Krzyki dobiegające z mieszkania. Szmata! Znowu to zrobiłaś! Mam cię dosyć! Po chwili z budynku wybiega kobieta. Za nią mężczyzna. Biegnie za nią. Ciągle krzyczy. Ona ledwo trzyma się na nogach. Chyba jest pijana.

- Pamiętasz co mi obiecywałaś przy ołtarzu?! Chyba nie to, że będziesz się upijać dzień w dzień! - krzyczy do niej.

Kilka osób stoi i obserwuje tą scenę. Zerkają na siebie. Nikt nie wie co robić.

- Dlaczego pan tak krzyczy!? Trochę szacunku dla tej kobiety! - woła jakaś pani.
- Proszę pani, pijana kobieta to.. szmata. Nie należy jej się żaden szacunek - odpowiada mężczyzna.

..oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Anioł.

Ławka w parku. Dwie kobiety. Rozmawiają. Srebrne kosmyki włosów powiewają na ich twarzach. Maleńkie kreseczki pojawiające się z każdym kolejnym słowem. Zmarszczki.

- Twój mąż zmarł kilka miesięcy temu. Jak sobie radzisz? - pyta jedna.

Cisza. Oddech. 

- Jak sobie radzę.. Wiesz, człowiek całe życie szuka miłości. Ja znalazłam. Razem z nim znalazłam wszystko, czego potrzebowałam. Teraz pozostaje mi spokojna starość.

Będę tak, tak jak anioł.

niedziela, 13 lipca 2014

Różowo.

Stawek. Wieczorny pokaz fontann. Starsi. Młodsi. Mnóstwo dzieci. Przyglądają się temu co się dzieje. Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko. Strumień wody jest koloru żółtego. Zaraz potem niebieskiego. Zdziwienie maluje się nie tylko na twarzach dzieci. Środkiem chodnika idzie On i Ona. Zatrzymują się.
- Tato, bo ten pan śpiewa, żeby pomalować jego świat na żółto i na niebiesko - mówi dziewczynka.
- No bo tak sobie wymyślił. To słowa piosenki - słyszy od taty.
- Tato a mógłbyś pomalować mój świat na różowo? - pyta mała.

Autorzy piosenek zapominają, że dzieci też słuchają ich tekstów..

TAK !

Lodowisko. Spotkanie klasowe. Ślizgają się wszyscy. Jedni szybciej. Drudzy wolniej. Jeszcze inni czatują przy bandzie. Boją się wywrócić. Pierwszy raz od dawna się spotkali. Normalnie nie ma na to czasu. Codziennie zabiegani. Każdy ma tysiąc swoich spraw. Z daleka widać te dwie. Dawniej były nierozłączne. Teraz chodzą do innych szkół. Brakuje czasu na spotkania. Teraz rozmawiają. W pewnym momencie jedna zatrzymuje się.
- Muszę ci coś pokazać! - krzyczy.
- No dawaj! - odpowiada druga.
- Dzisiaj mi się oświadczył! - wykrzykuje, pokazując jej pierścionek.
- O Jezu! Gratuluję! - mówi ze łzami w oczach druga.

Na środku tafli stoją. Płaczą. Jedna ściska drugą.
- Tak się cieszę, że mogłam powiedzieć tobie pierwszej! Bardzo mi na tym zależało.

Są rzeczy, które się nie zmieniają.

Miłe.

Przymierzalnia. Małżeństwo z dwójką dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Mama wchodzi do kabiny z parą spodni. Przymierza je. Tata zostaje z dziećmi. Niezastąpiony. Bawi się z dwójką urwisów. Biegają. Skaczą. Ona wychodzi z przymierzalni. Koniec zabawy.
- Wezmę te spodnie - mówi.
Cała rodzinka udaje się w kierunku kasy.
- Mamo, jesteście najlepszymi rodzicami na świecie - mówi dziewczynka.
Oboje w odpowiedzi uśmiechają się.

Niedaleko nich młody chłopak. Idzie z ekspedientką.
- Wie pani, chyba nie ma nic piękniejszego, jak usłyszeć od dziecka to, co oni przed chwilą - mówi.
Zdecydowanie.



środa, 9 lipca 2014

Dzieci wiedzą.

Sklep sportowy. Buty trekingowe. Impregnaty. Atrapa górskich szlaków. W prawo: McKinnley. W lewo: Mont Blanc. Wszystko z drewna. Starsi przymierzają buty. Dzieci biegają po drewnianych ścieżkach. Sprzedawczyni wyciąga buty z plastikowych skrzynek. Szuka rozmiaru dla Pana. Podbiega do niej mały chłopiec.

- Ploszę pani, ploszę pani! Jestem w gólach! - krzyczy i szczęśliwy wbiega na drewnianą makietę.

Już dzieci widzą w górach coś niezwykłego.



wtorek, 8 lipca 2014

Lustereczko.

Hipermarket. Dział odzieżowy. Kurtki. Koszule. Spodnie. Dla każdego coś. Ona i On. Ona przymierza kurtkę. Niebieską. Podchodzi do ekspedientki.

- Gdzie znajdę tutaj lusterko? - pyta.
Pani ekspedientka ruchem ręki wskazuje miejsce w środku działu.

Ona podchodzi. Rozgląda się. Z każdej strony.
- Lustereczko, powiedz przecie czy dobrze wyglądam w tej kurtce - mówi On, uśmiechając się. - Kochanie, to nie bajka o Królewnie Śnieżce. Jeśli pozwolisz to ja się wypowiem zamiast lustereczka. Dobrze jest!

Każdy ma swoje lustereczko.




poniedziałek, 7 lipca 2014

Bez-czas.

Ławka w parku. Dwie dziewczyny. Piętnaście, może szesnaście lat. Rozmawiają. O szkole. O chłopakach. O wszystkim. Naprzeciwko nich Ona i On. Dziadek z babcią. Już starsi. Wyglądają na sześćdziesiąt, może nawet siedemdziesiąt lat. Idą. Ramię w ramię. Trzymają się za rękę. Co chwilę On zerka na nią. Ich spojrzenia spotykają się.
- Myślisz, że to możliwe? - pyta jedna z nich.
- CO? - odpowiada pytaniem druga.
- No, żeby w ich wieku tak na siebie patrzeć.
- Myślę, że jeśli spotkasz Miłość to też będziesz tak na kogoś patrzeć. Zmarszczki tego nie zmienią.
W odpowiedzi uśmiech.

A Oni nadal idą. Powolutku. Ręka w rękę. Razem.





Zwierzęta domowe.

ZOO. Piękna pogoda. Rodziny z dziećmi. Małpy. Wielbłądy. Gdzie indziej skorupiaki. Uszatki. Hipopotamy. Żyrafy. Zebry. Wszędzie coś. Za szybą mrówkojad. Maleńki chłopczyk. Obok tata z mamą.
- Tato, bo mówiłeś, że mogę sobie wybrać jakieś zwierzątko i mi kupisz. No to ja chcę mrówkojada. Fajny jest - mówi Mały.

Duży wybór bywa niebezpieczny.

piątek, 4 lipca 2014

10zł.

Lotnisko. Trudno tu o znajomą twarz. Tłumy ludzi poruszające się we wszystkie strony świata. Kolorowi. Mali. Duzi. Młodzi. I ci trochę starsi. Każdy inny. Na środku banknot. Polskie 10zł. Jakiś mężczyzna bierze je do ręki. Wygląda jak Azjata. Może Turek. Podchodzi do dziewczyny. Pracują razem. Niedługo. Jakieś kilka dni. Ona jest Polką.

- Popatrz co mam - mówi do niej łamaną angielszczyzną.

Ona uśmiecha się.

- To nasze 10zł.
- Proszę, weź. Jest twoje - podaje jej banknot.

Czasami można dostać za darmo coś, co w pewnym sensie do nas należy. 



środa, 2 lipca 2014

On.

Wieczór. Dwie koleżanki. Spotykają się. Spacer. Nie ma w tym nic dziwnego.
- Czy. . czy mogłabyś pójść ze mną do kościoła? - pyta jedna z nich. 
Dawno jej tam nie było. Od bierzmowania. Nie wierzy w Boga. Tak przynajmniej mówi.

- Dobrze, idźmy. Tylko po co ty chcesz tam iść? - pyta druga. 
Nie kryje zdziwienia. Nie rozumie.

- Zmarł tata mojej koleżanki. Czuję, że muszę tam wejść. Może się pomodlić? Jeśli my nic nie możemy zrobić to. . to może On może? 

Jej oczy wypełniają się łzami. 

Wchodzą do środka. A za drzwiami Inny świat.


poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dla ciebie.

Środek miasta. Fontanna. Dookoła ławki. Gołębie karmione przez dzieci okruchami chleba. Ulicą idzie chłopak z gitarą. Kolorowe spodnie. Nieco dłuższe włosy. Podbiega do fontanny. Staje na podwyższeniu. Zaczyna grać. Przypomina sobie chwyty. Spogląda na ratusz. Jeszcze chwila. Z naprzeciwka idzie Ona. Sukienka w kwiatki. Kapelusz we włosach. Zauważył ją. Gra.

- Dla ciebie mógłbym zrobić wszystko, co zechcesz powiedz tylko. Naprawdę na dużo mnie stać.. - zaczyna. - Dla ciebie mógłbym wszystko zmienić, mógłbym nawet uwierzyć, naprawdę na dużo mnie stać..

Ona idzie. Nie przestaje patrzeć w jego stronę. W końcu jest blisko. Bliżej. Najbliżej. Gitara przestaje grać. 
- Wiesz, bo ja dla ciebie też - szepcze mu na ucho.

Piękni ludzie, piękny świat.


Masujemy.

Gabinet masażu. Młoda pani masażystka. Ciemne włosy splecione w długi warkocz. Wchodzi kolejny pacjent. Młody. Przystojny. Chyba sportowiec. Szerokie ramiona. Wąskie biodra. Książkowy trójkąt. Nie, nie będę na niego patrzeć, powtarza w myślach Ona. Badanie. Dokładna diagnoza. On wychodzi.

Koleżanka z pokoju obok uśmiecha się w jej kierunku.
- No co? Wysiliłam cały swój profesjonalizm i etykę, żeby się na niego nie patrzyć ! - krzyczy w końcu Ona.

Krew - nie woda.

piątek, 27 czerwca 2014

Autobus czerwony.

Przystanek autobusowy. Już powinien tu być! Znowu się spóźnia! Wszyscy czekają. Co chwila dochodzi ktoś nowy. Chłopcy i dziewczęta w biało-czarnych strojach. Zakończenie roku. To już dziś. Chwilę potem podjeżdża. Chór westchnień dookoła. W końcu. Przed wejściem dwóch panów w jeansowych kurtkach. Każdy spokojnie czeka aż autobus przystanie. Starsza Pani podchodzi do niej.
- Kanary. Trzeba ostrzec resztę - mówi szeptem, wskazując palcem na tych dwóch.

Wszyscy wchodzą. Pani daje znać jeszcze kilku innym osobom. Zamykają się drzwi.
- Proszę przygotować bileciki do kontroli - mówi jeden z nich.

A Pani tylko patrzy w jej stronę i delikatnie się uśmiecha.
A nie mówiłam?

czwartek, 26 czerwca 2014

Tajemnica.

Dwie dłonie. Mniejsza i większa. Idą sobie razem. Ulicą. On potężny. Na czole zakola. Jasna bluza z kapturem i spodnie spuszczone w kroku. Obok mniejszy On. Ta sama bluza. Te same spodnie. Tylko wszystko w trochę mniejszym rozmiarze. 
- Tatusiu, czy my kupimy sobie lody? - pyta Mały.
- Kupimy, ale pamiętaj - to jest T A J E M N I C A! Jak znowu powiesz mamie, że jadłeś lody przed obiadem to urwie mi uszy! - mówi Tata.
- Nic nie powiem! 

 Za chwilę kupują lody.

Ale wszyscy wiemy, że Mama i tak się dowie.

wtorek, 24 czerwca 2014

Rycz, mała rycz.

Pociąg. Przedział pełen ludzi. Każdy ma swoją miejscówkę. Wchodzisz. Szukasz. Siadasz. Idzie Ona. Zajmuje swoje miejsce. Chce siedzieć przy oknie. Kładzie na półce ciężką torbę. Patrzy przez okno. Na peronie stoi jakaś kobieta. Starsza. Chyba po sześćdziesiątce. Tuż obok tego wagonu. Macha. Po policzkach spływają jej łzy. Ona też jakby płakała. Ze wzruszenia.
- Nie płacz stara, nie płacz. Przecież znowu się spotkamy - mówi, a pociąg odjeżdża.

Odwraca się. Wyciąga telefon.
- Wie pani, bo my to się poznałyśmy przez internet. I teraz miałyśmy takie spotkanie. Bardzo nie chcę stąd odjeżdżać. No ale..mąż już czeka na mnie w domu.

Jedzie pociąg z daleka. .

I ślubuję ci.

Maleńki kościółek w górach. W powietrzu unosi się zapach drewna. Goście już w kościele. Ona w białej sukni. I On w góralskim stroju. Siedzą w pierwszej ławce. Blisko ołtarza. Najbliżej ze wszystkich. To ten dzień. Najważniejszy.
- Żono, daję ci tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. . - mówi On.

Wychodzą. Razem. Mąż i żona. Od teraz już na zawsze.
- Podobno zazdrość to grzech, ale ja autentycznie im zazdroszczę - powiedział Ktoś.

Tak im dopomóż Panie Boże Wszechmogący.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Tylko raz.

Dworzec PKP. Odjazdy. Przyjazdy. Tłumy ludzi. Na ławce dwóch kumpli. Rozmawiają.
- Wiesz, myślę sobie, że są spotkania, które zdarzają się tylko raz w życiu. I choćbyś chciał już nigdy więcej się nie powtórzą - mówi jeden.
- To jasne, ale ty masz na myśli coś konkretnego, prawda? - pyta drugi.
- Pamiętasz jak opowiadałem ci o tej dziewczynie z pociągu?
- No coś mówiłeś.. I co?
- Ostatnio dotarło do mnie, że już nigdy jej nie zobaczę.

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy.

sobota, 14 czerwca 2014

Do góry nogami.

Koncert. Tłok. Kolorowe parasole. I deszcz. Co chwilę przychodzi ktoś nowy. Dzieje się.
I przychodzą Oni. Grupka znajomych. Rzucają się w oczy. Irokezy. Rozdarte pończochy. Spodnie w kratkę. Dominuje czerń. Punki. Nikt nie chce podchodzić za blisko. Ludzie lekko odsuwają się. Niewidzialna granica. Tłum-ONI. Zespół zaczyna grać walczyka. .

Tańczą tylko Oni. Ładnie, parami, w rytmie. W tych swoich strojach. Z tymi włosami, co zupełnie do walczyka nie pasują.

A ludzie spodziewali się POGO.

piątek, 13 czerwca 2014

Przepraszam.

Noc. Na niebie świeci jeszcze księżyc. Środkiem drogi idzie On. W ręce trzyma bukiet kwiatów. Dla niej. Jest już pod domem. Jej okno lekko uchylone. W tle jakaś muzyka.
- Hej! Śpisz?! - woła do niej.
Cisza. 
- Wiem, że tam jesteś - ciągnie dalej.
Nic.
- Dobrze. Masz prawo być zła. Długo o tym wszystkim myślałem. Nie mogłem spać. I przyszedłem, żeby cię przeprosić. Przepraszam.

Nagle otwierają się drzwi. Ona. Podchodzi do niego.
- Myślałam już, że nigdy tego nie powiesz. Czekałam.

Kobiety.


wtorek, 10 czerwca 2014

Stara szafa.

Szkoła. Wraca po latach. Dzień Dobry. Nic się tu nie zmieniło. Te same ściany. Ci sami nauczyciele . Podchodzą. Pytają co słychać? Każdemu odpowiada prawie to samo. Ciężko opowiedzieć kilka lat w paru zdaniach. Ściany pełne absolwentów. Jej stara klasa. To było przecież tak dawno.

Wchodzi po schodach. Kolejne piętro. Biblioteka. Kiedyś często tam bywała. Ulubione miejsce. W środku czeka Ona. Nic się nie zmieniła. Pani z historii.
- Dobrze cię znów widzieć - mówi Ona.
- Panią również - odpowiada z roześmianą buzią.
- O! Mam coś dla ciebie. Trzymałam T O parę ładnych lat. Czas, żeby wrócił do ciebie.

Znika na zapleczu. Po chwili wraca z zapisaną A4 kartką papieru.
- Proszę.
- M ó j  s p r a w d z i a n z h i s t o r i i. . - zaskoczona produkuje jedno zdanie.
- Dla Ciebie, żebyś pamiętała. Ja pamiętam.

To były piękne dni, po prostu piękne dni. .

Perełka.

Niedziela. Msza. Upał. Ludzie stoją na zewnątrz. W środku nie da się wytrzymać. Co chwilę ktoś wychodzi. Za ciepło. Wychodzi Ona. Blada. Powoli zmierza w kierunku wielkiego drzewa. Cień. Tłum patrzy w jej stronę. Nie wygląda. Tak, jakby zaraz miała upaść na ziemię. Ktoś ustępuje jej miejsca. Siada na ławce.

Z głośników słychać teraz przekażcie sobie znak pokoju. . Każdy rozgląda się w poszukiwaniu kogoś, komu mógłby podać dłoń. Z kościoła wybiega mały chłopczyk. Czegoś szuka. W końcu znajduje ją.
- Co ty tu robisz synku? Gdzie jest tata? - pyta Ona.
- Mamusiu, przyszedłem dać ci znak pokoju. Żeby nie było ci smutno - odpowiada wesoło mały chłopczyk.

Ona uśmiecha się. Przytula go. Z kościoła wybiega tata. Teraz są już wszyscy razem.

Razem.

Nowa koleżanka.

Supermarket. Godziny szczytu. Jedni wracają z pracy. Drudzy z uczelni. Jest tłok. Szybkie zakupy i do domu! Wszyscy mają ten sam plan. Długa kolejka. Końca nie widać. Na początku jakieś małżeństwo. I ich mały synek. Ona stoi za nimi. Wyciąga swoje zakupy. Chłopczyk podchodzi do niej. Rozpoczyna rozmowę. Uśmiecha się. Ona też się śmieje. Ktoś mógłby pomyśleć, że to jego ciocia.
- Idziemy do domu! Chodź tutaj! - woła zniecierpliwiony już tata.
- Poczekaj, bo ja teraz rozmawiam z moją nową koleżanką! - odpowiada zadowolony synek.

Podają sobie ręce. Chłopiec znika za drzwiami.

No to jest fajnie czy fajnie?

czwartek, 5 czerwca 2014

Pracuś.

Przedszkole. Jakiego zawodu jest twój tatuś? Dzieci opowiadają o tym, czym zajmują się tatusiowie. Trener piłkarski. Lekarz. Spawacz. Przedstawiciel banku. Dużo tu ekonomistów. Nauczycieli.
- A twój tata, czym się zajmuje? - Pani pyta kolejnego chłopca.
- Jest informatykiem. To taka fajna praca - cały dzień siedzi i gra na komputerze - odpowiada. - Też będę tak pracował jak dorosnę.

Dzieci nie oszukasz.

środa, 4 czerwca 2014

Bajka.

Przedstawienie. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków. Panie przedszkolanki w kostiumach i makijażach. Dziś aktorki. Rodzice i dzieci w jednym miejscu. Wszyscy czekają na rozpoczęcie.

Zła królowa odwiedza Śnieżkę w domu krasnoludków. Podaje jej jabłko. Śnieżka gryzie je i upada na ziemię. Zapada w głęboki sen. Krasnoludki wracają z pracy. Nie wiedzą co się stało.
- Magiczne jabłko! Ugryzła magiczne jabłko! - krzyczy z widowni jeden chłopiec. Za nim inne dzieci. Wszyscy chcą pomóc krasnoludkom uratować Śnieżkę.

Z biegiem czasu bajki przestają nas zaskakiwać.


Słowo.

Jej urodziny. On zapomniał. Dopiero w szkole, kiedy wszyscy zaczęli śpiewać sto lat zorientował się, że to właśnie dziś. Nagle zniknął. Nie poszedł na pierwszą lekcję. Szukała go. Chciała żeby tego dnia był w pobliżu. Za chwilę wszedł do szkoły. Nie sam. Z bukietem czerwonych róż. Podając jej kwiaty szepnął jeszcze szybko wszystkiego najlepszego.

Koniec lekcji. Droga do domu. On i jego najlepszy kumpel.
- Stary, skąd wziąłeś te kwiaty? Przecież zapomniałeś o jej urodzinach !

- Zabrałem. . Zabrałem z cmentarza – odpowiedział On. – No nie patrz tak! Zabrałem,ale dałem słowo tej Pani, która tam leży, że jutro przyniosę jej nowe róże. Mam nadzieję, że słyszała jak mówiłem..

Bo zawsze gdzieś ktoś na kogoś czeka..

wtorek, 3 czerwca 2014

Pytacie.

Ostatnio dużo pytacie. Odpowiadam. 

Żadna z pisanych przeze mnie historyjek nie jest zmyślona. Wszystkie wydarzyły się naprawdę. 

Zacznę wymyślać, kiedy ludzie przestaną mnie zaskakiwać. Myślę jednak, że szybko to nie nastąpi :) Mam nadzieję, że i Wy rozglądacie się dookoła. W każdym kącie mieszka jakaś historia.Trzeba tylko chcieć ją odkryć.

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy..




poniedziałek, 2 czerwca 2014

Cisza jak ta.

Góry. Ludzie napierający na szczyt. Co chwilę dzień dobry przekazywane z ust do ust. I w górę! Świeci słońce. Pot. Kurtki przeciwdeszczowe schowane w wielkich plecakach. Blisko. Bliżej. Już. Szczyt zdobyty.

Przychodzi On. Srebrne włosy, biała broda. Dziadek. Stawia na kamieniu swoją drewnianą laskę i podnosi do góry prawą dłoń.
- Jestem tu! Widzicie?! Jestem tu! - krzyczy.

Pozostali patrzą w jego stronę. To nie koniec.
- Ludzie! Pół roku temu miałem wypadek - zaczyna. - Lekarze powiedzieli, że prawdopodobnie już nigdy nie będę chodzić. A dziś jestem tu z wami!

Na górze zapada cisza. Milkną wszystkie rozmowy. Nikt nie je teraz kanapki. Nie pije herbaty. Wszyscy zaczynają klaskać.

Iść, ciągle iść w stronę słońca. .

niedziela, 1 czerwca 2014

Obiecuję ci.

Dzień dziecka. Szpital. Na jednej sali Ona i On. Mają tego dnia wziąć ślub. Jest świadek. I świadkowa. Oczywiście klaunowa. Są rodzice. I są czerwone noski. On - malutki, jeszcze nie sięga jej do ramion. Ona - wysoka, z długimi włosami. Oboje mają roześmiane buzie. Stają obok siebie.

Zaczyna On.
- Daję ci ten czerwony nosek i obiecuję ci, że będę się do ciebie uśmiechał zawsze. Wtedy kiedy będzie dobrze i wtedy, kiedy nie będzie dobrze.

Potem Ona.

Na ich nosach pojawiają się czerwone noski. Podają sobie ręce. Przechodzą przez szpaler pełen dzieci. Jeszcze tylko zdjęcie. 3, 2, 1,0. . .

Żyli długo, szczęśliwie..i było im c z e r w o n o

piątek, 30 maja 2014

Jestem tu.

Szpital. Patologia ciąży. Białe fartuchy. Sale pełne kobiet. Ten specyficzny zapach. Poczekalnia. Bo każdy tu czeka. Na dziecko. Na decyzję. Nadzieja spaceruje tam dzień i noc. Nie wolno jej przestać.

Korytarz pełen mężczyzn. Rozmawiają.
- Nie potrafię pomóc mojej żonie. Widzę jak płacze i nie wiem już co robić - mówi On.
- Bądź przy niej - mówi drugi.
- Tylko tyle? - pyta zdziwiony.
- Aż tyle. .

"Być" często znaczy więcej niż "mieć".

czwartek, 29 maja 2014

Zabawa trwa.

Autobus. Pełny. Długa droga. One cztery. Każda jedzie do sanatorium. Do innego. Zaczynają rozmawiać. Już każda jest babcią. Wdową. Rozmowa o dzieciach. O wnukach. O bezrobociu. O tym, że młodzi wyjeżdżają. O chorobach. O tym, że jedna leczy się na nerwy a inna czeka na wizytę u psychiatry. O pogodzie, że jest zmienna. I że tylu ludzi choruje. No i historie z sanatorium. .

- Ja kiedyś mieszkałam w pokoju z taką panią, co ciągle mnie upominała, żebym była cicho. Jak wracałam wieczorem do pokoju to naprawdę bałam się iść myć, żeby mi nie powiedziała, że hałasuję - żali się jedna.
- Taka jednostka powinna zamieszkać w pokoju jednoosobowym to będzie miała cicho! - mówi druga.
- Przecież sanatorium to nie miejsce dla nieruszających się staruszków. My się tam świetnie bawimy! - dorzuca jeszcze inna.

W sanatorium się żyje!

wtorek, 27 maja 2014

Na opak.

PKP. Tłumy z poczekalni i na peronach. Dziesiątki bagaży. Plecaki. Torby. Rowery.
Opóźniony pociąg. . Już nie da się tego słuchać. Opóźnienie stale się zwiększa.

Pociąg zwiększył opóźnienie do 60 minut. Za opóźnienie przepraszamy.

- Zapowiada się rumuńska podróż - mówi Ona.
- Wie Pani, zjeździłem Rumunię pociągami wzdłuż i wszerz. Tam nie mają takich opóźnień, każdy ma w pociągu swoje miejsce za które nie musi dodatkowo płacić a przedziały są czyściutkie i dużo bardziej nowoczesne niż te nasze - odzywa się Pan obok.

Pociąg zwiększył opóźnienie do 90 minut. Opóźnienie może ulec zmianie. Za opóźnienie przepraszamy.

Komunikat nikogo już nie dziwi.

Czerwony Nos.

Dzień Czerwonego Noska. Dziesiątki klaunów w jednym miejscu. Śmiech. Radość. Taniec. Dobra zabawa. Tysiące uśmiechów dzieci. Równie tyle dorosłych. Klauny potrafią cuda. Żonglowanie. Jazda na monocyklu. Wieeelkie bańki. Malowanie twarzy. Wszędzie COŚ. Taki dzień.

Wieczorem wszyscy siadają w jednym miejscu. Opowiadają jak było. Śmieją się razem. Jeden dzień. Tysiące opowieści. Mnóstwo historii. W oczach uśmiech. Każdy chce podzielić się swoją historią. On też:
- Żonglowanie bardzo otwarło mnie na innych. Od kiedy mam w dłoniach te kilka kolorowych piłeczek czuję, że jestem dużo bliżej ludzi. I oni są bliżej mnie.

Bo klaunem jest się w sercu. .

czwartek, 22 maja 2014

Tylko dla dziewczyn.

Przedszkole. Temat: TEATR. Kolorowy. Dziwny. Z maskami. Z aktorami. Z tym panem od światła. I z reżyserem, który musi wszystko wiedzieć. Dzieci tak właśnie widzą to miejsce.
- Co robią aktorzy, żeby upodobnić się do postaci, którą grają? - pyta Pani.
- Mogą na przykład mieć ubraną maskę albo jakieś specjalne ubrania - odpowiada jedna z Dziewczynek.
- No a czy makijaż też może im w tym pomóc? - dopytuje.
- Ale makijaż jest tylko dla dziewczyn! Chłopcy będą głupio wyglądać pomalowani! - krzyczy jeden z Chłopców!

Aktorki mają łatwiej.

poniedziałek, 19 maja 2014

Cukier ma moc.

Piekarnia. Wczesny poranek. Znajomy zapach. Jeszcze z dzieciństwa. Są rzeczy, które się nie zmieniają. Pachnie świeżymy bułeczkami. Kolejka na kilkanaście osób. Każdy chce przynieść do domu świeżutkie pieczywo. Przede mną starszy Pan. Niecierpliwi się. Tłum stopniowo maleje. W końcu jego kolej.
- Poproszę mały chleb i cztery bułki z ziarnami - zaczyna.
Pani po drugiej strony lady mechanicznie wrzuca produkty do jednej torebki.

- I jeszcze dwie drożdżówki z malinami ! - dorzuca po chwili Pan. - Muszę jakoś udobruchać żonę. Ona co prawda od tygodnia mi powtarza, że żadnych słodyczy bo dieta, ale ja wiem, że bez cukru to ona nie da rady. No a ja razem z nią! Jak ona jest wkurzona to ja automatycznie też, więc muszą się jakoś ratować. Wam kobietom wydaje się, że macie ciężko, ale nikt już w tym wszystkim nie pomyśli o nas !

A to tylko cukier. .

piątek, 16 maja 2014

5 minut.

Samochód. Przed nimi długa droga. Jadą na wakacje. Ona, On i ich pięcioletni Syn. Pierwszy raz tak daleko. Pojadą kilka godzin. Synek ciągle się wierci. Chciałby już wysiąść. Za długo.
- Daleko jeszcze? - pyta co chwilę.
- Nie, niedaleko - odpowiadają na przemian Ona i On

W tle lecą bajki. Ulubione. Mały na chwilę zapomina o długiej drodze. Zasypia.

Budzi się.
- Jak długo jeszcze pojedziemy? - pyta zaraz potem.
- Jeszcze jakieś 5 minut - odpowiada zgodnie z prawdą On.
- A czy 5 minut to więcej niż godzina?! - pyta zmartwiony Syn.

Tylko dorosłym wydaje się, że 5 minut to mało. 

czwartek, 15 maja 2014

Inaczej.

Parking. Godzina szczytu. Ojciec z synkiem. Pięcio-, może sześcioletni chłopiec. Okrążają parking już chyba po raz trzeci. W końcu - jedno wolne miejsce. Zatrzymują samochód. Podchodzą do parkomatu. Synek patrzy jak tata wyciąga z portfela drobne.
- Tato, dlaczego musimy płacić za to, że tu stajemy? Przecież to nasze auto! 

Cenna uwaga.

Jest nasza.

Obóz. Chłopaki z ośrodka. Przyjeżdża Ona. Wychowawca. Do budynku wchodzi z wielkim plecakiem. Dostaje klucz do pokoju. Zostawia swoje rzeczy. Na sobie ma luźny dres. Koszulkę na ramiączkach. Wchodzi do wielkiej sali. Chłopaki już na nią czekają. Każdy z nich dokładnie się jej przygląda. Nikt nie wie kim jest.

Oczy wszystkich zwrócone w jej stronę. Przedstawia się.
- Fajny dres. Wygląda Pani jak jedna z nas - po chwili pada z sali.

W odpowiedzi dostają jej uśmiech. Już jest jedną z nich.

Inny świat


środa, 14 maja 2014

I spotkali się na środku drogi.

Środek miasta. Samo południe. Ona spieszy się na pociąg. Zegarek stale w zasięgu wzroku. Odbiera jakiś telefon. Znów sprawdza która godzina. Żeby zdążyć.

Z przeciwnej strony On. Też gdzieś się śpieszy. Na uczelnię? Do pracy? Gdzieś na pewno. Są coraz bliżej siebie. Tuż obok.
- Przepraszam, która jest godzina? - pyta On.
- 12.17 - Ona odpowiada, choć nie zatrzymuje się. Dworzec jest coraz bliżej.
- Chyba najwyższy czas się poznać, nie sądzisz? - mówi On, uśmiechając się w jej kierunku.

Chyba nie zdąży na ten pociąg.

poniedziałek, 12 maja 2014

Jestem klaunem.

Szpital. Oddział dziecięcy. Klauny wchodzą na salę. Naprzeciwko mała dziewczynka. Z mamą. Niedawno wróciła z zabiegu. Jest jeszcze słaba.

Zaczyna się zabawa. Po sali latają czarodziejskie baloniki. Każdy przypomina inne zwierzę. Dziewczynka najbardziej lubi psy. Klauny chcą podarować dziewczynce czerwony nosek. Ten klaunowy. Kładą go obok dziewczynki. Mama chce jej go założyć na nos.
- Mamusiu, ty nic nie rozumiesz. Tylko nos klauna ma magiczną moc! -  mówi dziewczynka.

Magia.

Dobrze, że jesteście.

Pole namiotowe. Góry niedaleko. Tłumy ludzi ściągają w to miejsce. Będzie się działo. Płoną ogniska. Gitary już grają. Ktoś śpiewa.

Ona - w wielkim śpiworze. Płacze, że wszystko bez sensu. Że za gruba. Że ma dosyć. On tuż obok. Nic nie mówi. Słucha.
- Wiesz po co jesteśmy - my faceci? - odzywa się w końcu.
- No po co?
- Żeby leczyć wasze kompleksy.

Ważny powód.

wtorek, 6 maja 2014

Cały czas tak jedziemy.

Poranek. Zakorkowane miasto. Autobusy pełne ludzi. Wszyscy chcą zdążyć. Do szkoły. Do pracy. Do domu.

W jednym z autobusów Ona i On. Mały chłopiec. Może ma już te 4, może 5 lat. Drzwi znów otwierają się. Wchodzą następni ludzie. Chłopiec zaczyna krzyczeć. W dziwny sposób wymachuje rękami. Uderza w siedzenie. Uderza również w Nią. Nie przestaje.

- Co za niewychowane dziecko!
- Przecież on zaraz zrobi pani krzywdę!
- To pewnie przez to bezstresowe wychowanie! Niech sobie pani tak nie pozwala! W końcu wejdzie pani na głowę!

 -- Ona słyszy tych wszystkich ludzi. Jest bezsilna. Oni nie rozumieją. W końcu odzywa się w ich stronę.
- Mój syn ma autyzm.

Słowa to potężna broń.

poniedziałek, 5 maja 2014

Wiosna, ach to ty !

Maj. Ciepło. Coraz cieplej. Na trawie opalają się dziewczyny. Krótkie spódniczki. Głębokie dekolty. Zaczyna się. 

Z naprzeciwka. Dwóch mężczyzn. Dwudniowy zarost. Jakieś trzydzieści, może czterdzieści lat. Jeden zerka w stronę dziewczyn. Chwilę później odwraca wzrok.
- Chyba jestem za stary, bo nawet na nie nie patrzę.
Uśmiecham się idąc w drugą stronę.

Starzej się z wdziękiem.

środa, 30 kwietnia 2014

Niebieskooka.

Ona spotkała małą dziewczynkę. Była śliczna. Wszystko w niej było piękne. I te niebieskie oczy. Mała jednak nie mówiła. Głębokie upośledzenie. Ona czekała na odpowiedź. Ciągle cisza. Słowa jak hieroglify. Nieznane.

Uśmiech. Dotyk dłoni. Przytulenie. Ten język zna. Ona właśnie tak nauczyła się mówić do Niebieskookiej.
- Wiesz, myślę sobie, że jeśli Bóg jest, to mieszka sobie właśnie w takich dzieciach - powiedziała Ona. - I że gdybym ja Nim była to też wybrałabym sobie takie lokum. Są piękne.


wtorek, 29 kwietnia 2014

Zielone.

Przejście dla pieszych. Starsza pani. Przy nodze laska. Zielone światło. Wszyscy przechodzą na drugą stronę. Ona nie idzie. Boi się, że nie zdąży. Czerwone światło. Stop.

Po drugiej stronie młody chłopak. Słuchawki na uszach, w ręku sportowa torba. Co chwilę zerka na zegarek. Zielone światło. Ruszyli. Na pasach znów mnóstwo ludzi. On też. Pani po raz kolejny stoi. Czeka. Młody chłopak podbiega do niej. Ściąga swoje słuchawki i podając jej swoje ramię mówi:

- Mogę panią prosić?

Na jej twarzy widzę figlarny uśmiech.

- Oczywiście młody człowieku.

Czas się zatrzymał.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Czekamy.

Przedszkole. Pora śniadaniowa. Dyżurni rozkładają talerzyki i kubeczki. Pozostałe dzieci siedzą już przy stolikach. Każdy ma tutaj swoje miejsce. Zapada cisza. Przy jedzeniu się nie gada bo się w brzuszku źle układa. Jedna z pań na chwilę wychodzi. Wraca. Rozgląda się po sali. Jeszcze nikt nie zaczął jeść.
- Dzieci, dlaczego nie jecie?
- Bo nikt nie powiedział jeszcze smacznego - odpowiada jej jedna z dziewczynek.

Pani uśmiecha się od ucha do ucha.
- Smacznego.
Kanapki znikają z talerzy.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Nietypowa prośba

Sala gimnastyczna. Mnóstwo materacy i kolorowych poduszek. Mała dziewczynka uczy się chodzić. Nie jest jej tak łatwo, jak innym dzieciom. Potrzebuje więcej czasu. Terapeutka śledzi każdy jej krok. Uśmiecha się, kiedy się udaje. Przytula, kiedy nie wychodzi. Jest coraz lepiej.

Szybka rozpiska ćwiczeń, które powinna powtarzać w domu. Dziewczynka przygląda się fikuśnym literom. Koniec zajęć. Może o coś poprosić. Jak zawsze.
- Moze pani zrobić fikołecka?

Już za chwilę zwinięta w kłębek Pani robi przewrót w przód. Dziewczynka uśmiecha się. Wychodząc z sali rzuca jeszcze:
- Bzydko pani pise, ale psynajmniej umie pani fikołecki.

sobota, 26 kwietnia 2014

Mali ludzie

Środek miasta. Mężczyzna żebrzący o kawałek chleba. Znajomy widok. Ludzie pędzący we wszystkie strony świata. Niekiedy ktoś się zatrzymuje. By spojrzeć na jego twarz. Pijak? Bezdomny? Kto? Idzie dalej.

Za chwilę mały chłopiec. Przystaje. Ściąga plecak. Przez chwilę czegoś szuka. Podchodzi bliżej. Daje Panu swoją kanapkę:
- Proszę. Mama zrobi mi jeszcze jedną.
Odchodzi. A ziemia kręci się dalej.


piątek, 25 kwietnia 2014

Nic nie mów.

Szpital. Pacjent wciąż leży nieprzytomny. Operacja serca trwała jakieś 6 h. Żona z dziećmi stoją na korytarzu. W powietrzu mnóstwo pytań. Co dalej ? Lekarze nic nie chcą powiedzieć. Powtarzają, że trzeba czekać.

Później. Pacjent otwiera oczy. Puls rośnie. Lekarz podchodzi i pyta:
- Co z pańskim sercem?
- Jest zajęte - odpowiada, patrząc w stronę żony, która właśnie wchodzi na salę.

Siada. Łapie go za rękę.
Jego serce znów bije jak przedtem.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Na środku drogi.

Pamiętam - pierwszy rok studiów, przeprowadzka. Wielki plecak po brzegi wypełniony ubraniami i wałówą z domu na  plecach. Słaba znajomość miasta. Na przystanku rozpiska nieznanych mi linii autobusowych. Nikogo znajomego. Trzeba iść. Przede mną długa droga. Z dworca to jakaś godzina. Idę sama. Nagle, starsza pani - już pewnie babcia - zatrzymuje się widząc mnie z wielkim bagażem na plecach. Podchodzi bliżej i oferując swój wózek na zakupy mówi:

- Tak będzie ci lżej, dziecko - usłyszałam, po czym położyłam na nim swój plecak.

I tak szłyśmy sobie do końca drogi. Razem.

Peron

Na peronie. Ona - z trzema wielkimi walizami. On zaraz obok - z bukietem kwiatów. Już za chwilę ma przyjechać jej pociąg. Chyba długo się nie zobaczą. On nie odstępuje jej nawet na krok.
- Idź już. Poczekam te kilka minut - mówi do niego.
- Dobrze - po raz ostatni przytula ją do siebie i całuje w czoło. - Jedź i wracaj szybko!

Kiedy On znika za horyzontem, jej oczy robią się smutne. Sięga po telefon. Chwilę potem widzę jak znów On trzyma ją w objęciach.
- Wróciłeś. Coś się stało?
- Tak. Już za tobą tęsknię.






środa, 23 kwietnia 2014

Mały Książę

Wokoło zielono. Wiosna. Ziemia budzi się do życia. Idę sobie miastem. Wszędzie pełno ludzi. Po długim wolnym wszyscy wracają do swoich obowiązków. Zakupy. Szkoła. Praca.

Nagle widzę dwie kobiety, prowadzące pomarańczowy wózeczek z małym dzieckiem. Olśnienie dopada mnie chwilę później i to takie Przecież ja je znam! Wiedziałam, że jedna z nich niedługo ma zostać mamą i teraz mogłam już zobaczyć to kilkumiesięczne maleństwo.

Zatrzymałyśmy się na środku chodnika, a ja podeszłam nieco bliżej wózeczka. Malutki słodko spał, także jedyne co mogłam zrobić to na niego popatrzeć. Aniołeczek.

- Kim jesteś? - zapytałam, nachylając się nad wózeczkiem.
- To mój syn - odpowiedziała jego mama, poprawiając mu czapeczkę. 

Popatrzyłam na niego raz jeszcze i głaszcząc jego policzek szepnęłam:
- Witaj, Mały Książę.





Chodźmy dziś na spacer, na przechadzkę w stylu retro.

Lubię ludzi.

Lubię ich słuchać.
Lubię patrzeć jak się uśmiechają.
Lubię czuć ich obecność.
Lubię ich.

I lubię fotografować sekundy z ich życia. Tylko nie tak, jak to się robi normalnie, za pomocą aparatu fotograficznego. Ja - trochę nietypowo - fotografuję ten świat swoimi oczami.

I o tym właśnie będą te moje tutaj zapiski - o chwilach, które zapamiętują moje oczy.

Zapraszam :)