Today.

Today.

piątek, 30 maja 2014

Jestem tu.

Szpital. Patologia ciąży. Białe fartuchy. Sale pełne kobiet. Ten specyficzny zapach. Poczekalnia. Bo każdy tu czeka. Na dziecko. Na decyzję. Nadzieja spaceruje tam dzień i noc. Nie wolno jej przestać.

Korytarz pełen mężczyzn. Rozmawiają.
- Nie potrafię pomóc mojej żonie. Widzę jak płacze i nie wiem już co robić - mówi On.
- Bądź przy niej - mówi drugi.
- Tylko tyle? - pyta zdziwiony.
- Aż tyle. .

"Być" często znaczy więcej niż "mieć".

czwartek, 29 maja 2014

Zabawa trwa.

Autobus. Pełny. Długa droga. One cztery. Każda jedzie do sanatorium. Do innego. Zaczynają rozmawiać. Już każda jest babcią. Wdową. Rozmowa o dzieciach. O wnukach. O bezrobociu. O tym, że młodzi wyjeżdżają. O chorobach. O tym, że jedna leczy się na nerwy a inna czeka na wizytę u psychiatry. O pogodzie, że jest zmienna. I że tylu ludzi choruje. No i historie z sanatorium. .

- Ja kiedyś mieszkałam w pokoju z taką panią, co ciągle mnie upominała, żebym była cicho. Jak wracałam wieczorem do pokoju to naprawdę bałam się iść myć, żeby mi nie powiedziała, że hałasuję - żali się jedna.
- Taka jednostka powinna zamieszkać w pokoju jednoosobowym to będzie miała cicho! - mówi druga.
- Przecież sanatorium to nie miejsce dla nieruszających się staruszków. My się tam świetnie bawimy! - dorzuca jeszcze inna.

W sanatorium się żyje!

wtorek, 27 maja 2014

Na opak.

PKP. Tłumy z poczekalni i na peronach. Dziesiątki bagaży. Plecaki. Torby. Rowery.
Opóźniony pociąg. . Już nie da się tego słuchać. Opóźnienie stale się zwiększa.

Pociąg zwiększył opóźnienie do 60 minut. Za opóźnienie przepraszamy.

- Zapowiada się rumuńska podróż - mówi Ona.
- Wie Pani, zjeździłem Rumunię pociągami wzdłuż i wszerz. Tam nie mają takich opóźnień, każdy ma w pociągu swoje miejsce za które nie musi dodatkowo płacić a przedziały są czyściutkie i dużo bardziej nowoczesne niż te nasze - odzywa się Pan obok.

Pociąg zwiększył opóźnienie do 90 minut. Opóźnienie może ulec zmianie. Za opóźnienie przepraszamy.

Komunikat nikogo już nie dziwi.

Czerwony Nos.

Dzień Czerwonego Noska. Dziesiątki klaunów w jednym miejscu. Śmiech. Radość. Taniec. Dobra zabawa. Tysiące uśmiechów dzieci. Równie tyle dorosłych. Klauny potrafią cuda. Żonglowanie. Jazda na monocyklu. Wieeelkie bańki. Malowanie twarzy. Wszędzie COŚ. Taki dzień.

Wieczorem wszyscy siadają w jednym miejscu. Opowiadają jak było. Śmieją się razem. Jeden dzień. Tysiące opowieści. Mnóstwo historii. W oczach uśmiech. Każdy chce podzielić się swoją historią. On też:
- Żonglowanie bardzo otwarło mnie na innych. Od kiedy mam w dłoniach te kilka kolorowych piłeczek czuję, że jestem dużo bliżej ludzi. I oni są bliżej mnie.

Bo klaunem jest się w sercu. .

czwartek, 22 maja 2014

Tylko dla dziewczyn.

Przedszkole. Temat: TEATR. Kolorowy. Dziwny. Z maskami. Z aktorami. Z tym panem od światła. I z reżyserem, który musi wszystko wiedzieć. Dzieci tak właśnie widzą to miejsce.
- Co robią aktorzy, żeby upodobnić się do postaci, którą grają? - pyta Pani.
- Mogą na przykład mieć ubraną maskę albo jakieś specjalne ubrania - odpowiada jedna z Dziewczynek.
- No a czy makijaż też może im w tym pomóc? - dopytuje.
- Ale makijaż jest tylko dla dziewczyn! Chłopcy będą głupio wyglądać pomalowani! - krzyczy jeden z Chłopców!

Aktorki mają łatwiej.

poniedziałek, 19 maja 2014

Cukier ma moc.

Piekarnia. Wczesny poranek. Znajomy zapach. Jeszcze z dzieciństwa. Są rzeczy, które się nie zmieniają. Pachnie świeżymy bułeczkami. Kolejka na kilkanaście osób. Każdy chce przynieść do domu świeżutkie pieczywo. Przede mną starszy Pan. Niecierpliwi się. Tłum stopniowo maleje. W końcu jego kolej.
- Poproszę mały chleb i cztery bułki z ziarnami - zaczyna.
Pani po drugiej strony lady mechanicznie wrzuca produkty do jednej torebki.

- I jeszcze dwie drożdżówki z malinami ! - dorzuca po chwili Pan. - Muszę jakoś udobruchać żonę. Ona co prawda od tygodnia mi powtarza, że żadnych słodyczy bo dieta, ale ja wiem, że bez cukru to ona nie da rady. No a ja razem z nią! Jak ona jest wkurzona to ja automatycznie też, więc muszą się jakoś ratować. Wam kobietom wydaje się, że macie ciężko, ale nikt już w tym wszystkim nie pomyśli o nas !

A to tylko cukier. .

piątek, 16 maja 2014

5 minut.

Samochód. Przed nimi długa droga. Jadą na wakacje. Ona, On i ich pięcioletni Syn. Pierwszy raz tak daleko. Pojadą kilka godzin. Synek ciągle się wierci. Chciałby już wysiąść. Za długo.
- Daleko jeszcze? - pyta co chwilę.
- Nie, niedaleko - odpowiadają na przemian Ona i On

W tle lecą bajki. Ulubione. Mały na chwilę zapomina o długiej drodze. Zasypia.

Budzi się.
- Jak długo jeszcze pojedziemy? - pyta zaraz potem.
- Jeszcze jakieś 5 minut - odpowiada zgodnie z prawdą On.
- A czy 5 minut to więcej niż godzina?! - pyta zmartwiony Syn.

Tylko dorosłym wydaje się, że 5 minut to mało. 

czwartek, 15 maja 2014

Inaczej.

Parking. Godzina szczytu. Ojciec z synkiem. Pięcio-, może sześcioletni chłopiec. Okrążają parking już chyba po raz trzeci. W końcu - jedno wolne miejsce. Zatrzymują samochód. Podchodzą do parkomatu. Synek patrzy jak tata wyciąga z portfela drobne.
- Tato, dlaczego musimy płacić za to, że tu stajemy? Przecież to nasze auto! 

Cenna uwaga.

Jest nasza.

Obóz. Chłopaki z ośrodka. Przyjeżdża Ona. Wychowawca. Do budynku wchodzi z wielkim plecakiem. Dostaje klucz do pokoju. Zostawia swoje rzeczy. Na sobie ma luźny dres. Koszulkę na ramiączkach. Wchodzi do wielkiej sali. Chłopaki już na nią czekają. Każdy z nich dokładnie się jej przygląda. Nikt nie wie kim jest.

Oczy wszystkich zwrócone w jej stronę. Przedstawia się.
- Fajny dres. Wygląda Pani jak jedna z nas - po chwili pada z sali.

W odpowiedzi dostają jej uśmiech. Już jest jedną z nich.

Inny świat


środa, 14 maja 2014

I spotkali się na środku drogi.

Środek miasta. Samo południe. Ona spieszy się na pociąg. Zegarek stale w zasięgu wzroku. Odbiera jakiś telefon. Znów sprawdza która godzina. Żeby zdążyć.

Z przeciwnej strony On. Też gdzieś się śpieszy. Na uczelnię? Do pracy? Gdzieś na pewno. Są coraz bliżej siebie. Tuż obok.
- Przepraszam, która jest godzina? - pyta On.
- 12.17 - Ona odpowiada, choć nie zatrzymuje się. Dworzec jest coraz bliżej.
- Chyba najwyższy czas się poznać, nie sądzisz? - mówi On, uśmiechając się w jej kierunku.

Chyba nie zdąży na ten pociąg.

poniedziałek, 12 maja 2014

Jestem klaunem.

Szpital. Oddział dziecięcy. Klauny wchodzą na salę. Naprzeciwko mała dziewczynka. Z mamą. Niedawno wróciła z zabiegu. Jest jeszcze słaba.

Zaczyna się zabawa. Po sali latają czarodziejskie baloniki. Każdy przypomina inne zwierzę. Dziewczynka najbardziej lubi psy. Klauny chcą podarować dziewczynce czerwony nosek. Ten klaunowy. Kładą go obok dziewczynki. Mama chce jej go założyć na nos.
- Mamusiu, ty nic nie rozumiesz. Tylko nos klauna ma magiczną moc! -  mówi dziewczynka.

Magia.

Dobrze, że jesteście.

Pole namiotowe. Góry niedaleko. Tłumy ludzi ściągają w to miejsce. Będzie się działo. Płoną ogniska. Gitary już grają. Ktoś śpiewa.

Ona - w wielkim śpiworze. Płacze, że wszystko bez sensu. Że za gruba. Że ma dosyć. On tuż obok. Nic nie mówi. Słucha.
- Wiesz po co jesteśmy - my faceci? - odzywa się w końcu.
- No po co?
- Żeby leczyć wasze kompleksy.

Ważny powód.

wtorek, 6 maja 2014

Cały czas tak jedziemy.

Poranek. Zakorkowane miasto. Autobusy pełne ludzi. Wszyscy chcą zdążyć. Do szkoły. Do pracy. Do domu.

W jednym z autobusów Ona i On. Mały chłopiec. Może ma już te 4, może 5 lat. Drzwi znów otwierają się. Wchodzą następni ludzie. Chłopiec zaczyna krzyczeć. W dziwny sposób wymachuje rękami. Uderza w siedzenie. Uderza również w Nią. Nie przestaje.

- Co za niewychowane dziecko!
- Przecież on zaraz zrobi pani krzywdę!
- To pewnie przez to bezstresowe wychowanie! Niech sobie pani tak nie pozwala! W końcu wejdzie pani na głowę!

 -- Ona słyszy tych wszystkich ludzi. Jest bezsilna. Oni nie rozumieją. W końcu odzywa się w ich stronę.
- Mój syn ma autyzm.

Słowa to potężna broń.

poniedziałek, 5 maja 2014

Wiosna, ach to ty !

Maj. Ciepło. Coraz cieplej. Na trawie opalają się dziewczyny. Krótkie spódniczki. Głębokie dekolty. Zaczyna się. 

Z naprzeciwka. Dwóch mężczyzn. Dwudniowy zarost. Jakieś trzydzieści, może czterdzieści lat. Jeden zerka w stronę dziewczyn. Chwilę później odwraca wzrok.
- Chyba jestem za stary, bo nawet na nie nie patrzę.
Uśmiecham się idąc w drugą stronę.

Starzej się z wdziękiem.