Today.

Today.

środa, 30 lipca 2014

Mama.

Dom dziecka. Mnóstwo maleńkich drzwi. Wszędzie dzieci. Rodzeństwa. I nie tylko. W każdym pokoju kolorowe ściany. Biurka. Krzesła. I kilka łóżek. Łazienka na zewnątrz. Wieczór. Czas rozmów. Tych chcianych. I tych potrzebnych.

Jedna z dziewczynek przychodzi do niej. Chce porozmawiać. Jest tu nowa. Opowiada o sobie. O mamie.
- Moja mama chodziła do trzech prac: była położną, dorabiała w sklepie a jej trzecia praca to był taniec na rurze - zaczyna dziewczynka.

Ona siedzi i słucha.
- Ale wie pani - dziewczynka mówi dalej - ona to wszystko robiła dla nas. Kocham ją.

Czasem milczenie to najlepsza odpowiedź.


poniedziałek, 21 lipca 2014

40 lat minęło.

Kościół. Cisza. Spokój. Czas świadectw. Ludzie podchodzą by powiedzieć kilka zdań. O sobie. O Bogu. O zmianach. O tym, że COŚ się stało. Z tłumu wychodzi Ona. Ma jakieś pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. Idzie podwijając rękawy swojej koszuli. Wszyscy patrzą w jej stronę.

- Witajcie. Nie wiem co tu dzisiaj robię, ale wie to chyba tylko On - zaczyna, wskazując palcem na ołtarz. - Wczoraj jechaliśmy z mężem samochodem. Jesteśmy 40 lat po ślubie, mamy dwójkę dzieci. Oboje założyli już swoje rodziny. Zostaliśmy w domu sami. Jak tak jechaliśmy stwierdziłam, że to dobry moment, żeby w końcu powiedzieć mojemu mężowi, że "odchodzę". Już dawno chciałam to zrobić, od pewnego czasu czułam, że to wszystko nie jest już tak, jak wcześniej. Poza nami w aucie nie było nikogo, więc spokojnie mogłam to zrobić.

W kościele zapadła totalna cisza. Na twarzach ludzi malowało się zdziwienie i to takie co ona mówi? 

- Nagle jednak ktoś zadzwonił i nie zdążyłam tego zrobić - ciągnęła dalej. - Dzisiaj weszłam tutaj i usiadłam sobie w pierwszej ławce. Jakimś cudem znalazło się tam dla mnie miejsce. I słuchajcie uklęknęłam a przede mną.. A przede mną ta wielka tablica z napisem "Co Bóg złączył człowiek niechaj nie rozdziela". Całą mszę czytałam sobie to jedno zdanie od początku do końca i pytałam sama siebie co ty sobie myślałaś w tej starej głowie? Pół życia spędziłam z tym człowiekiem, razem budowaliśmy te puzzle. Co miałabym bez niego? Czy miałabym w ogóle cokolwiek? Dotarło do mnie, że nie umiałabym już nic budować. Bo budowaliśmy wszystko razem. i za to wszystko.. C H W A Ł A  P A N U.

...budynek to jeszcze nie dom.

niedziela, 20 lipca 2014

Balast.

Spotkanie z podróżnikiem. Opowiada o swojej wyprawie w góry.

- Mój towarzysz 3 dni ciągnął za sobą 100-kilogramowy wózek z żarciem. Mówiliśmy mu, żeby go zostawił, że to zbędny balast. A on twardo szedł i ciągle powtarzał sobie: co by na to powiedziała moja mama? Jedzenia nie wolno marnować! W końcu zatrzymaliśmy się w bazie. Usiedliśmy. Popatrzyliśmy na niego i któryś z nas patrząc w jego stronę rzucił daj tą konserwę skoro już to niesiesz. Słuchajcie, to żarcie uratowało nam życie.

Ktoś musi nieść, by jeść mógł ktoś.

Szmata.

Ulica. Środek nocy. Krzyki dobiegające z mieszkania. Szmata! Znowu to zrobiłaś! Mam cię dosyć! Po chwili z budynku wybiega kobieta. Za nią mężczyzna. Biegnie za nią. Ciągle krzyczy. Ona ledwo trzyma się na nogach. Chyba jest pijana.

- Pamiętasz co mi obiecywałaś przy ołtarzu?! Chyba nie to, że będziesz się upijać dzień w dzień! - krzyczy do niej.

Kilka osób stoi i obserwuje tą scenę. Zerkają na siebie. Nikt nie wie co robić.

- Dlaczego pan tak krzyczy!? Trochę szacunku dla tej kobiety! - woła jakaś pani.
- Proszę pani, pijana kobieta to.. szmata. Nie należy jej się żaden szacunek - odpowiada mężczyzna.

..oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Anioł.

Ławka w parku. Dwie kobiety. Rozmawiają. Srebrne kosmyki włosów powiewają na ich twarzach. Maleńkie kreseczki pojawiające się z każdym kolejnym słowem. Zmarszczki.

- Twój mąż zmarł kilka miesięcy temu. Jak sobie radzisz? - pyta jedna.

Cisza. Oddech. 

- Jak sobie radzę.. Wiesz, człowiek całe życie szuka miłości. Ja znalazłam. Razem z nim znalazłam wszystko, czego potrzebowałam. Teraz pozostaje mi spokojna starość.

Będę tak, tak jak anioł.

niedziela, 13 lipca 2014

Różowo.

Stawek. Wieczorny pokaz fontann. Starsi. Młodsi. Mnóstwo dzieci. Przyglądają się temu co się dzieje. Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko. Strumień wody jest koloru żółtego. Zaraz potem niebieskiego. Zdziwienie maluje się nie tylko na twarzach dzieci. Środkiem chodnika idzie On i Ona. Zatrzymują się.
- Tato, bo ten pan śpiewa, żeby pomalować jego świat na żółto i na niebiesko - mówi dziewczynka.
- No bo tak sobie wymyślił. To słowa piosenki - słyszy od taty.
- Tato a mógłbyś pomalować mój świat na różowo? - pyta mała.

Autorzy piosenek zapominają, że dzieci też słuchają ich tekstów..

TAK !

Lodowisko. Spotkanie klasowe. Ślizgają się wszyscy. Jedni szybciej. Drudzy wolniej. Jeszcze inni czatują przy bandzie. Boją się wywrócić. Pierwszy raz od dawna się spotkali. Normalnie nie ma na to czasu. Codziennie zabiegani. Każdy ma tysiąc swoich spraw. Z daleka widać te dwie. Dawniej były nierozłączne. Teraz chodzą do innych szkół. Brakuje czasu na spotkania. Teraz rozmawiają. W pewnym momencie jedna zatrzymuje się.
- Muszę ci coś pokazać! - krzyczy.
- No dawaj! - odpowiada druga.
- Dzisiaj mi się oświadczył! - wykrzykuje, pokazując jej pierścionek.
- O Jezu! Gratuluję! - mówi ze łzami w oczach druga.

Na środku tafli stoją. Płaczą. Jedna ściska drugą.
- Tak się cieszę, że mogłam powiedzieć tobie pierwszej! Bardzo mi na tym zależało.

Są rzeczy, które się nie zmieniają.

Miłe.

Przymierzalnia. Małżeństwo z dwójką dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Mama wchodzi do kabiny z parą spodni. Przymierza je. Tata zostaje z dziećmi. Niezastąpiony. Bawi się z dwójką urwisów. Biegają. Skaczą. Ona wychodzi z przymierzalni. Koniec zabawy.
- Wezmę te spodnie - mówi.
Cała rodzinka udaje się w kierunku kasy.
- Mamo, jesteście najlepszymi rodzicami na świecie - mówi dziewczynka.
Oboje w odpowiedzi uśmiechają się.

Niedaleko nich młody chłopak. Idzie z ekspedientką.
- Wie pani, chyba nie ma nic piękniejszego, jak usłyszeć od dziecka to, co oni przed chwilą - mówi.
Zdecydowanie.



środa, 9 lipca 2014

Dzieci wiedzą.

Sklep sportowy. Buty trekingowe. Impregnaty. Atrapa górskich szlaków. W prawo: McKinnley. W lewo: Mont Blanc. Wszystko z drewna. Starsi przymierzają buty. Dzieci biegają po drewnianych ścieżkach. Sprzedawczyni wyciąga buty z plastikowych skrzynek. Szuka rozmiaru dla Pana. Podbiega do niej mały chłopiec.

- Ploszę pani, ploszę pani! Jestem w gólach! - krzyczy i szczęśliwy wbiega na drewnianą makietę.

Już dzieci widzą w górach coś niezwykłego.



wtorek, 8 lipca 2014

Lustereczko.

Hipermarket. Dział odzieżowy. Kurtki. Koszule. Spodnie. Dla każdego coś. Ona i On. Ona przymierza kurtkę. Niebieską. Podchodzi do ekspedientki.

- Gdzie znajdę tutaj lusterko? - pyta.
Pani ekspedientka ruchem ręki wskazuje miejsce w środku działu.

Ona podchodzi. Rozgląda się. Z każdej strony.
- Lustereczko, powiedz przecie czy dobrze wyglądam w tej kurtce - mówi On, uśmiechając się. - Kochanie, to nie bajka o Królewnie Śnieżce. Jeśli pozwolisz to ja się wypowiem zamiast lustereczka. Dobrze jest!

Każdy ma swoje lustereczko.




poniedziałek, 7 lipca 2014

Bez-czas.

Ławka w parku. Dwie dziewczyny. Piętnaście, może szesnaście lat. Rozmawiają. O szkole. O chłopakach. O wszystkim. Naprzeciwko nich Ona i On. Dziadek z babcią. Już starsi. Wyglądają na sześćdziesiąt, może nawet siedemdziesiąt lat. Idą. Ramię w ramię. Trzymają się za rękę. Co chwilę On zerka na nią. Ich spojrzenia spotykają się.
- Myślisz, że to możliwe? - pyta jedna z nich.
- CO? - odpowiada pytaniem druga.
- No, żeby w ich wieku tak na siebie patrzeć.
- Myślę, że jeśli spotkasz Miłość to też będziesz tak na kogoś patrzeć. Zmarszczki tego nie zmienią.
W odpowiedzi uśmiech.

A Oni nadal idą. Powolutku. Ręka w rękę. Razem.





Zwierzęta domowe.

ZOO. Piękna pogoda. Rodziny z dziećmi. Małpy. Wielbłądy. Gdzie indziej skorupiaki. Uszatki. Hipopotamy. Żyrafy. Zebry. Wszędzie coś. Za szybą mrówkojad. Maleńki chłopczyk. Obok tata z mamą.
- Tato, bo mówiłeś, że mogę sobie wybrać jakieś zwierzątko i mi kupisz. No to ja chcę mrówkojada. Fajny jest - mówi Mały.

Duży wybór bywa niebezpieczny.

piątek, 4 lipca 2014

10zł.

Lotnisko. Trudno tu o znajomą twarz. Tłumy ludzi poruszające się we wszystkie strony świata. Kolorowi. Mali. Duzi. Młodzi. I ci trochę starsi. Każdy inny. Na środku banknot. Polskie 10zł. Jakiś mężczyzna bierze je do ręki. Wygląda jak Azjata. Może Turek. Podchodzi do dziewczyny. Pracują razem. Niedługo. Jakieś kilka dni. Ona jest Polką.

- Popatrz co mam - mówi do niej łamaną angielszczyzną.

Ona uśmiecha się.

- To nasze 10zł.
- Proszę, weź. Jest twoje - podaje jej banknot.

Czasami można dostać za darmo coś, co w pewnym sensie do nas należy. 



środa, 2 lipca 2014

On.

Wieczór. Dwie koleżanki. Spotykają się. Spacer. Nie ma w tym nic dziwnego.
- Czy. . czy mogłabyś pójść ze mną do kościoła? - pyta jedna z nich. 
Dawno jej tam nie było. Od bierzmowania. Nie wierzy w Boga. Tak przynajmniej mówi.

- Dobrze, idźmy. Tylko po co ty chcesz tam iść? - pyta druga. 
Nie kryje zdziwienia. Nie rozumie.

- Zmarł tata mojej koleżanki. Czuję, że muszę tam wejść. Może się pomodlić? Jeśli my nic nie możemy zrobić to. . to może On może? 

Jej oczy wypełniają się łzami. 

Wchodzą do środka. A za drzwiami Inny świat.