Today.

Today.

poniedziałek, 29 września 2014

Na sen.

Lubię przeglądać książki dla dzieci. Kolorowe ilustracje. Małe duże historie. Ostatnio wpadł mi do ręki fragment książki Moje szczęśliwe życie. Pozwolę sobie go tutaj przepisać dla tych, co nie mogą zasnąć.

Jest już późno, ale Dunia nie może zasnąć.
Niektórzy, żeby zasnąć liczą owce, ale nie ona!
Dunia liczy, ile razy była szczęśliwa.

Jeśli nie możesz zasnąć to spróbuj :)

niedziela, 28 września 2014

Proste.

Język polski. Analiza wiersza. To, co uczniowie lubią najbardziej. Podmiot liryczny. Metafory. Personifikacje. Epitety. Słowa zaplątane w dziwne zdania. Nikomu nieznana treść. Wszystko tak trudno napisane. Jakby nie dla wszystkich. Ulubione pytanie skierowane w stronę uczniów:
- Co autor miał na myśli? 

Twarze wszystkich zwrócone w stronę nauczycielki. Wydają się mówić jedno i to samo NIE WIEM.
Z końca sali wychyla się uczeń z podniesioną ręką do góry.
- No słucham - wskazuje na niego nauczycielka.
- Wydaje mi się, że gdyby autor miał coś na myśli to by to po prostu napisał - odpowiada uczeń.

Pani chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

To takie proste.

Chodź się bawić!

Neurologia dziecięca. Wejście klaunów. Dzieci w różnym wieku. Na badaniach. Na lekach. Zatroskane twarze rodziców. Brakuje uśmiechu. Panie pielęgniarki kierują do sali, gdzie jest dużo małych pacjentów. Zabawki. Kolorowanki. Tam jest zwyczajnie. Nie-szpitalnie. Kolorowi ludzie pojawiają się na dywanie. Twarze wszystkich dzieci skierowane na nich. KIM ONI SĄ? Mały chłopiec podchodzi do jednej z nich. Ma dwa nierówno-uczesane kucyki, piegi na twarzy i cała jest na różowo. Bierze ją za rękę.

- Ej dziewczynko, chodź się bawić! - krzyczy do niej wesoło.
- No pewnie! - odpowiada mu dziewczynka-Klaun.

W świecie dzieci każdy może być na chwilę dzieckiem.

wtorek, 23 września 2014

My.

To nie będą słowa kogoś, kogo miałam okazję spotkać osobiście (a szkoda). Będą to słowa Kapuścińskiego, który dosyć trafnie podsumował to, co tutaj wyczyniam, a co usłyszałam ostatnio od pewnej osóbki pasjonującej się muzyką afrykańską, Afryką i jej mieszkańcami.

Mamy wewnętrzny obowiązek podzielić się tym, co mielismy okazję zobaczyć.

Każdy z nas nosi w sobie coś, czym może się podzielić. Pytanie tylko, czy chce to zrobić.


Szklanka pełna do połowy.

Krąg. Dyskusja. O pracy. O zarobkach. O tym, że za mało pieniędzy. I o tym, że ciężko się dziś utrzymać. Trudny rynek. Wymagający pracodawcy. Potrzeba nam młodych ludzi z doświadczeniem! No i trzy języki by sie przydały. Do tego jeszcze własny samochód. I tutaj zaczynają się schody. Nie każdy spełnia wszystkie warunki. Każdy jednak chce mieć pracę. I to nie byle-jaką. Wymarzoną. Dyskusja trwa. Jedni narzekają. Inni narzekają też. A jeszcze inni wolą narzekać. W końcu kolejka dochodzi do Niej.

- A ja mam szczęście pracować z ludźmi z pasją - mówi dumnie.
Wszyscy patrzą w jej stronę. Kim ona jest?

Pieniądze to nie wszystko.

O pomaganiu.

Warsztaty. Ludzie z różnych stron Polski. Ludzie z każdej strony Polski. Mali. Duzi. Łączy ich jedno. Chcą POMAGAĆ.

W momencie, gdy pozwalasz komuś sobie pomóc oszczędzasz energię na coś, co potrafisz. Dajesz komuś szansę zrobić coś, co on potrafi i co nie stanowi dla niego żadnego problemu. Przykładowo, jeśli kobieta prosi mężczyznę by ten pomógł jej ściągnąć walizkę w pociągu to dla niego nie jest to żaden problem. Jest silniejszy, chętnie pomoże kobiecie.. Jeśli jednak za wszelkę cenę będzie starała się ściągnąć walizkę sama niepotrzebnie wykorzysta dużo swojej siły na coś, co mógłby zrobić ktoś inny. I tak samo właśnie jest z pomaganiem. Pomaganie to takie dzielenie się tym, co każdy z nas potrafi. Bo przecież nikt nie potrafi wszystkiego. 

I dlatego jesteśmy sobie potrzebni.

*To powyżej to nieco może inaczej skonstruowana wypowiedź jednego Ludzia. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe :)


poniedziałek, 22 września 2014

Uśmiech.

Mały pokoik. Pomarańczowe ściany. Mnóstwo fotografii. Kalendarz. Krzyżyk w centralnym miejscu. Tablica korkowa, na niej słowa piosenek. Przy komputerze On. Czegoś szuka. Wchodzi Ona. Podobni. Brat z siostrą. Rozmawiają.
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.. - zaczyna On.
- No?
- Mam dziewczynę.. - tu lekko czerwieni się i ścisza głos.

Ona uśmiecha się. Poklepuje go po ramieniu i gratuluje.
- Cieszę się! Naprawdę się cieszę!

Siedzą. Śmieją się. On opowiada. 
- Myślałem, że dopiero za rok, za dwa będę miał dziewczynę - mówi On.
- Dziewczynę czy Ją? - pyta ona, uśmiechając się pod nosem.
- Nie no chyba Ją, bo innej to bym nie chciał.
W odpowiedzi dostaje kolejny uśmiech. 

Szczęście innych to nasze szczęście.



Obiad.

13.00. Rodzinka w komplecie. Rodzice. Dzieci. Wnuki. Najmniejsi bawią się razem na podłodze. Starsi rozmawiają przy stole. Niedługo obiad. Póki co zabawa. Najmłodsza mocno trzyma w pięściach swoje zabawki. MOJE - powtarza. Dziadek wstaje od stołu. Podchodzi do Niej.
- Pozwól innym dzieciom pobawić się swoimi zabawkami - mówi.

Dziewczynka marszczy czoło. Zakłada ramię na ramię.
- Nie będę się dzielić zabawkami, kiedy jestem zdenerwowana. Jak będę spokojna to się podzielę - odpowiada Mała.

Taka sytuacja..

piątek, 12 września 2014

Szał.

Galeria handlowa. Kolorowe wystawy. Zabiegani ludzie. Trzeba kupić to. I jeszcze tamto. Żeby tylko niczego nie zapomnieć. Szał. Promocje. Wyprzedaże. Karty kredytowe opróżniają się w błyskawicznym tempie. Ruchome schody jeżdża bez przerwy. I w górę. I w dół. Mały chłopiec wchodzi na nie już po raz kolejny. Tata woła go kilkakrotnie. Bez skutku. W końcu bierze go za rękę.

- Synku, wszyscy chcą się pobawić na schodach, no ale niestety nie mają teraz czasu - mówi do niego. - My też musimy jeszcze zrobić zakupy. Jak tylko skończymy to od razu tu przyjdziemy, dobrze?

W odpowiedzi mały kręci głową. W końcu jednak podaje tacie rękę i po chwili znikają za kolorowymi wystawami.

Kto z nas nie bawił się na ruchomych schodach..

czwartek, 11 września 2014

Bosman.

Siedem dziewcząt z Albatrosa - tyś jedyna. Dziś pozostał mi po tobie smutek, żal. Tą piosenką zaczął swoją opowieść. Niezwykłą.
- Dawno temu, kiedy jeszcze byłem młodym chłopcem całowałem moją pierwszą miłość. Była blondynką i miała na sobie niebieski strój kąpielowy. Śliczna dziewczyna. Dziś już nie żyje - zatrzymał się na chwilę.- Niedawno przechodziłem ulicą w miejscu, gdzie wywieszone są klepsydry. Różne imiona, nazwiska. W tym jej. Nie poznałem, bo nazwisko po mężu. Minęło tyle lat..

W tamtym czasie wypłynął na morze. Nie było go kilka miesięcy. Życie marynarza. Kiedy wrócił inną drogą dowiedział się, że tamta kobieta z klepsydry to właśnie Ona.
- Jej zdjęcie trzymałem w szufladzie całe życie. Sentyment. To była moja pierwsza miłość. Później w tajemnicy przed żoną poszedłem z różą na jej grób. No i tak już chodzę od kiedy jej tutaj nie ma - dodał.

Jutro znów wypłynę.

środa, 10 września 2014

Powroty.

Piątek. Sznur samochodów czekających na zielone światło. Zakorkowane ulice. Dzień powrotu. Do domu. Do rodziny. Do siebie. Na mieście tłumy. Rodzinki z dziećmi. Wśród nich Oni - Ona i mały chłopiec. Czekają na przystanku autobusowym. Po chwili podjeżdża autobus. BERLIN. Wysiada On. Z nim wielu innych mężczyzn. Mały chłopiec rzuca mu się na szyję.

- Cześć tatusiu! Dobrze, że jesteś! - krzyczy mały.
Ona podchodzi do nich. Sciska obu. Po policzkach płyną łzy.

Polska emigracja.