Today.

Today.

czwartek, 17 grudnia 2015

Amy Winehouse.

Istnieją ludzie absolutnie wyjątkowi. Podziwiamy ich wdzięk, charyzmę, sposób bycia. Mają coś, czego nie ma nikt inny albo to, co ma zaledwie kilka osób. Ona, bo o Amy Winehouse będzie ten post była kimś właśnie takim. Tysiące ludzi na całym świecie uwielbiało teksty jej piosenek i uwielbiało samą Amy - jej naturalność, szczerość i poczucie humoru. Nigdy nie byłam szczególną fanką Amy. Wielu moich znajomych zachwycało się jej osobą - nie miałam pojęcia dlaczego. Teraz już wiem.

Jej kariera rozwijała się błyskawicznie. Bardzo szybko stanęła na podium najwyższych nagród przyznawanych w świecie muzyki. Stała się ikoną jazzu. Sławą nie była w jej przypadku błogosławieństwem. Wielokrotnie powtarzała, że boi się popularności, bo nie wie jak się zachowa. Powtarzała, że muzyka jest dla niej najważniejsza. Komponowała i pisała teksty piosenek. W gruncie rzeczy kontrakty i pieniądze nie miały dla niej większego znaczenia. Bardzo chciała śpiewać - tak po prostu. Amy przez dłuższy czas była uzależniona od narkotyków i alkoholu. Używki stały się lekarstwem na wszystko to, z czym nie potrafiła sobie poradzić. W końcu 23 lipca 2011 znaleziono ją martwą w jej własnym mieszkaniu. 

Tony Bennett, amerykański wokalista jazzowy zapytany o Amy mówi, że powiedziałby jej jedno krótkie zdanie, gdyby mógł. Zdanie, które według mnie powinni pamiętać wszyscy ci, którzy ciągle gdzieś biegną, nie mają czasu i zapominają o siebie zadbać.
- Zwolnij, jesteś zbyt ważna.



Od wczoraj mam w głowie to jedno krótkie zdanie. I wiecie co? Czasami dobrze jest zwolnić.

1 komentarz: