Today.

Today.

środa, 4 listopada 2015

Bitwa na głosy.

W nocy. Śpię przy otwartym oknie. Dla równowagi kaloryfery odkręcone na 5, kołdra zakrywa wszystko z wyjątkiem oczu. Podobno zasypiam tak od dziecka. Niewiele rzeczy jest w stanie mnie obudzić. Są i tacy, co twierdzą, że takie nie istnieją. No a dzisiaj obudziła mnie "mała" awanturka na zewnątrz. Najpierw usłyszałam warkot silnika. Jakiś samochód podjechał pod blok. Wysiadła z niego kobieta. Młoda. Silnik pozostał włączony. W samochodzie siedział jakiś mężczyzna. I zaczęło się. Ona się drze na niego. On coś jest odkrzykuje. Niewyraźnie bo niewyraźnie, ale słyszę. No i tak się kręci ta milusińska pogawędka. Nie zaobserwowałam momentu, w którym pojawiło się jakieś rozwiązanie. W końcu samochód odjechał z piskiem opon. .

Dziś rano przypomniał mi się Ben Franklin, który powiedział:
"Wściekłość nigdy nie ogarnia nas bez powodu, ale rzadko jest to dobry powód."

Kłótnie są potrzebne. Jak najbardziej! Nie wiem dokładnie o co poszło dziś w nocy tym dwojgu. Myślę, że w połowie całej imprezki zgubili powód dla którego zaczęli się kłócić. Znaleźli za to kilka kolejnych. Nocną "Bitwę na głosy" wygrywa.. Cóż, werdykt nie jest jednoznaczyny. Ogłaszam remis !




Niektórzy twierdzą, że od niepotrzebnego spinania robi się cellulit. Warto zatem przemyśleć sprawę ;) 

2 komentarze:

  1. Jaki ten Twój blog jest interesujący! Brawo! Powinnaś to gdzieś wydać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki ten Twój blog jest interesujący! Brawo! Powinnaś to gdzieś wydać!

    OdpowiedzUsuń