Dworzec. To już ta godzina, kiedy dzieci smacznie śpią. Ochrona PKP kursuje tam i z powrotem. Podróżni z bagażami. Panowie w żółtych kamizelkach. Gdzieniegdzie przysypiający już bezdomni. Po remoncie ciepło. Można siedzieć. Spać. Czekać na pociąg. Nagle wchodzi Pan lekko chwiejnym krokiem. W ręku trzyma jakąś reklamówkę. Nogami szuka linii prostej w podłodze. W końcu przysiada się do niego i do niej. Już chwilę siedzą. Czekają - jak większość. Zaczyna zagadywać. Mówi niewyraźnie. Jakby pod nosem.
Z rogu wyłania się ochroniarz. Podchodzi sprawdzić co się dzieje.
- Już mówiłem temu panu, że ma nie przeszkadzać. W razie czego mogę go wyprowadzić - informuje poważnym głosem.
- Nie, nie trzeba. Tylko sobie gada - mówią Oni.
Chwilę jeszcze patrzy w stronę Pana i kończy krótkim:
- I uważaj sobie.. Jak masz alkohol to radzę ci nie wyciągaj go tutaj, bo zwiniemy cię nim zdążysz zauważyć.
- Dobra, dobra, przecież nic nie mam - odzywa się w końcu Gość.
Ochroniarz oddala się od nich, a wesoły Pan rzuca tylko szeptem w stronę siedzących obok niego chłopaka i dziewczyny:
- I tak mam flaszkę !
Pani siedząca najbliżej zaczęła pękać ze śmiechu.
Dla bezdomnych czas się nie liczy. I na dokładkę są nieobliczalni.
OdpowiedzUsuń